środa, 7 września 2016

Miesiąc z erpegiem,

Kochani!

Mamy (a w zasadzie mieliśmy, bo właśnie się skończył), po raz kolejny zresztą już, RPG a Day. Fajnie.
Tylko tematy w tym roku są… fajne. Niektóre. Tak z połowa.

Słuchajcie – część z tegorocznych zagadnień nie jest, moim zdaniem rzecz jasna, przesadnie interesująca – o ile opinia każdego z Was nt. tego jaki system uważacie za trudny do nauki, lecz warty by go poznawać jest dla mnie intrygująca i cenna (bo zawsze można się czegoś dowiedzieć lub chociaż kreatywnie nie zgodzić), to opisywanie swoich ulubionych sesji, bohaterów, scen… no jest trochę jak kwiatki z sesji.  Na wielu forach są takie tematy, lecz ich treść to zwykle nuda. Bo one są śmieszne w tamtym momencie, dla tamtych uczestników. Dlatego też oszczędzę Wam czytania jak to fajnie było grać w Wiedźmina na SWEX (a było).
Nie sądzę też, byście chcieli czytać o mojej postaci.

Przyjąłem zasadę, że odpowiadam an te pytania, na które chciałbym poznać odpowiedzi w Waszym przypadku.

niedziela, 12 czerwca 2016

K6 mgnień Drasia

Cześć.


Trochę udało mi się ostatnio poczytać – z dziedziny RPG (rzecz jasna). Nie mam chwilowo, niestety, możliwości spłodzenia obszernej recenzji każdego z tych podręczników – a nawet nie byłoby to wskazane, bo co to za recenzja, jak jeszcze nie grałem.

Dlatego pozwoliłem sobie każdy z tych podręczników potraktować jedynie krótkim podsumowaniem tego, co zaobserwowałem podczas lektury. Jak te rzeczy działają w praktyce mogę, co najwyżej, zgadywać. Co też czynię, gdy okazja jest właściwa.

Zapraszam zatem na Siedemnaście Mgnień Drasia :P
No okej, k6 mgnień będzie właściwszym określeniem.

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Ciastko z wróżbą

Dzień dobry, moi mili!


Macie jakieś swoje ulubione RPGowe bon moty, hasła, złote myśli? Mi się zdarzyło poznać kilka z nich. To są fajne rzeczy – jeśli pewnego dnia założę chińską knajpę, to będę ładował je do ciasteczek z wróżbami – mają odpowiednią długość oraz pseudofilozoficzną wymowę.

Część z tych złotych myśli bezczelnie ukradłem – wtedy piszę kto jest źródłem tego zwrotu. Część sformułowałem sam – pod wpływem rozmów i własnych doświadczeń – łatwo je poznacie, to te bardziej koślawe. Nie upieram się, że to jedyne słuszne wizje RPGowe – ale hej, to będzie moja chińska knajpa, to ja tam będę szefem – mastodontem ultrasem tego dancingu. W swojej możecie pisać w ciasteczkach co Wam się żywnie podoba ;)

Aha - o wielu z tych tematów już rozpisywałem się w przeszłości. Uprzedzam lojalnie.

poniedziałek, 21 marca 2016

Drugi kontakt z Apocalypse World

Cześć!

Dalej brniemy przez postapokaliptyczne pustkowia Świata Apokalipsy. Zagraliśmy drugą, tym razem już pełnokrwistą, sesję. Bardzo udaną zresztą.
Po raz kolejny chcę pokazać w notce jak sprawa wyglądała od strony MG, dla którego, było nie było, Apocalyse Engine stanowi pewną nowość. Czyli po raz kolejny będę truł o moich spostrzeżeniach, motywacjach, o tym co działo się za sceną – oczywiście na tyle, by nie psuć spoilerami moim graczom. Bo tego to bym nie zniósł.

Przed sesją siadłem z kartką, by poogarniać trochę fronty. To, tak naprawdę, bardzo zbliżona sprawa do pisania otwartego scenariusza. Określasz co będzie robił Świat - czyli jakie są frakcje, zmienne okoliczności i motywacje uczestników. Określasz też kluczowe wydarzenia - bo kolejne segmenty zegarów frontów to nic innego jak kolejne wydarzenia, które zdarzą się, jeśli nikt w tym nie przeszkodzi (jak w otwartym scenariuszu). I tyle. Może nie scenariusz jako taki, ale kawał solidnego prepu, cholernie zbliżony do pisania otwartego scenara.
Poszło mi na to ze dwie godziny – w bólach urodziłem dwa fronty zewnętrzne i jeden wewnętrzny (no bo wewnętrzny zawsze jest jeden i oznacza, tak naprawdę „pozostałe zagrożenia”). Sądzę, że mając pewne doświadczenie zrobiłbym to w czasie o połowę krótszym.

środa, 9 marca 2016

Pierwszy kontakt z Apocalypse World

Czołem!


Dawno nie wieszałem tu raportów z sesji. Głównie dlatego, że publikowałem je na zamkniętym forum, dla bardzo wąskiego grona uczestników. Ten tekst jednak trafia na bloga – bo mierzę się z czymś zupełnie dla mnie nowym i za wszelkie uwagi będę wdzięczny.
A z czym?
A z Apocalypse World. System na rynku obecny od dawna, podręcznik mam od ponad roku, no i kusił skubany, kusił i kusił. Aż w końcu nadeszła jego kolej.

Tym razem zresztą chcę pokazać nie to, jak przebiegała fabuła, ale jak granie wyglądało od strony kuchni – od strony tego, jak działa samo AW – i dlatego też notka jest nieprzyzwoicie długa, a ja naprawdę rozmieniam się na drobiazgi i rozkminiam pojedyncze rzuty.

niedziela, 21 lutego 2016

Które Star Warsy kupić? Ale z tych nowych.

Cześć!


Marketing Star Wars kręci się na całego. Ja, przyznam szczerze, Przebudzenia Mocy jeszcze nie widziałem.

Ale co tam – Wojen Klonów (tzn. kinówki, bo ten animowany serial to zaliczyłem - nawet spoko) też nie widziałem. I żyję. 

Ale okej, mamy starą trylogię Star War, nową trylogię, i najnowszą – jak na razie to unilogia, ale sami wiecie jakie są plany. No i jest jeszcze trylogia czwarta, erpegowa – to podstawki do nowych Star Wars RPG ze stajni FFG. I każdy z tych podręczników doczekał się niejednej obszernej recenzji – dlatego też nie ma sensu, bym jakoś szczegółowo rozwodził się nad każdym z nich. Ja chciałbym skupić się na jednej, bardzo konkretnej sprawie – na ile te podręczniki się pokrywają. Na ile jest sens kupować wszystkie trzy. Jeśli już coś odpuszczać – to co konkretnie?

A coś odpuszczać?

Zacznijmy od tego – w pojedynkę każda z tych gier jest świetna. Jeżeli wiesz, że chcesz zająć się Star Wars tylko z jednej perspektywy, to wybierasz jedną grę, najbliższą Twoim oczekiwaniom i jesteś zadowolony. Raczej. W każdym razie ludzie w sieci chwalą. Ja również chwalę.
Schody zaczynają się w momencie w którym kupujesz kolejna grę z serii i odkrywasz, że zapłaciłeś w dużej mierze drugi raz za to samo. Jeżeli śpisz na kasie, to nie ma problemu (tylko bilon kłuje, i generalnie może wchodzić… no sami wiecie gdzie). Jeżeli nie śpisz (bo np. zamiast zarabiać ciężkie siano, grałeś w RPG i wyobrażałeś sobie, jak wynosisz ciężkie siano z lochów), to możesz poczuć, że wywaliłeś kasę w błoto.
Ale FFG umożliwia, ba wręcz poleca, łączenie podręczników. Z ich punktu widzenia ma to jak najwięcej sensu. A z naszego?

A to zależy. Już tłumaczę.

niedziela, 24 stycznia 2016

Nie pisz scenariuszy! Bo sparciejesz!

Najdrożsi!


Jakiś czas temu byłem świadkiem dyskusji o scenariuszach. Zresztą – te dyskusje pojawiają się dość często – w różnych zakamareczkach naszej e-aktywności. Czasami na FB, czasami na portalach, czy jakichś forach, a czasami wręcz na żywo i to przy alkoholu. W zasadzie argumenty poruszane podczas takich rozmów są zwykle takie same - scenariusze są do kitu. I to nie tylko kupne (te są do kitu po dwakroć – szczęśliwie to nie nimi dziś się zajmiemy), ale też własne. Scenariuszy pisać nie warto po prostu. To piramidalna i nieunikniona strata czasu. Nie ma sensu się przygotowywać. Należy iść na żywioł. Od groma ludzi głosi takie poglądy.
Czasami w takich dyskusjach dopuszczalne jest zanotowanie głównego pomysłu. Niektórzy deklarują też wymyślanie imion bohaterów w autobusie w drodze na sesję. Imiona te można zapamiętać, zanotować na kartce, lub też (co przewijało się w paru dyskusjach i z pewnością miało świadczyć o wielce dorosłości piszącego) na paczce fajek.
I to jest dopuszczalne maksimum. Natomiast wszystko powyżej uchodzić miało za przejaw frajerstwa lub też despotyzmu MG. Frajer – despota to nadzwyczaj karkołomne połączenie.

Ja, najwyraźniej, mam w sobie coś z despotycznego frajera, bo uważam, że scenariusz to rzecz ważna. Lubię go mieć. Lubię, ba – wręcz uwielbiam – gdy ma go mój MG. To łatwo wyczuć. I nie mogę się zgodzić z głównymi argumentami przeciwko scenariuszom, które zwykle w takich dyskusjach padają. A właśnie nad tym zagadnieniem pragnę się dziś pochylić.

Aha – a na paczce fajek pisze się słabo. Raz, że lakierowana (ołówek nie pisze, długopis też nie, atrament się rozmazuje – trzebaby jakimś pisakiem) dwa, że kolorowa, trzy, że i tak nie palę. I tak dobrze, ze nie na pudełku zapałek, jak jakiśtam Umberto Eco.

Ale wróćmy do meritum, wedle tego co piszą ludzie w Internetach nie warto pisać scenariuszy bo…