czwartek, 15 lutego 2018

Dlaczego realizm nie jest tak całkiem zbędny.


Szanowni!



Ależ mnie rozkmina naszła! Wskutek ostatnich paru dyskusji musiałem sobie, wewnętrznie, sformułować myśli na temat realizmu w RPG. Jasne, niby jakieś tam przemyślenia już miałem, miałem też jakąś wypracowaną praktykę prowadzenia, jednakże nigdy nie przysiadłem nad zebraniem tego do kupy.
Bo generalnie realizm mi nie przeszkadza, może być, ale nie jest jakimś świętym Graalem do którego dążę. Zawsze myślałem o sobie, jak o kolesiu, który najwyżej stawia zabawę i jeśli coś staje jej w poprzek, to jest zbędnym balastem, którego należy się pozbyć.

Temat jest bardzo ciekawy i dość często wypływa w dyskusjach. Często pojawia się na PIPZwRPG, a najzagorzalsi  obrońcy tego realizmu lądują na różnych szyderczych profilach. I nie bez przyczyny w sumie, bo w jego imię popełniają niejedną erpegową bzdurę i fabularna patolę – wiecie, POZNAJCIE KOSZMAR STAREGO ŚWIATA, NAPIŁEŚ SIĘ WODY, UMIERASZ NA CHOLERĘ, KOLKĘ STOLCOWĄ I ZAPALENIE OTRZEWNEJ!!! NIE MÓWIŁEŚ, ŻE WYCIĄGASZ ZAWLECZKĘ!

Jednakowoż w pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że realizm ma swoje plusy – i to dość istotne. Tylko nie należy używać zwrotu „to jest realistyczne” jako świętego zaklęcia służącego uwalaniu postaci graczy.
Bo widzicie, realizm ma swoją siostrę. Nie zawsze występują razem, jedno może istnieć bez drugiego, ale często pojawiają się razem. Ta siostra to wiarygodność.

(Disclaimer - zadkochron - to moje prywatna opinia, ale przemyślana. Nie czuj się pouczany, ani zmuszany.)