Szanowni,
żona w pracy, dzieciaki w odpowiednich dla ich wieku placówkach edukacyjnych, a ja mam dzień urlopu na odespanie konwentu. To dobra chwila, by napisać notkę o grze, nad którą ostatnio dużo siedzę.
A temat mamy dziś wyjątkowo zgrabny – bo ładny i w twardej okładce.
To nowa wersja Legendy Pięciu Kręgów. Recenzji znajdziecie od groma, net od nich pęka. Są dość entuzjastyczne. Pewnie jakbym sam miał pisać swoją, to też byłaby pozytywna – takie 7-8/10, ale skonfrontowałem grę z graczami i – niech mnie dunder świśnie – piąta Legenda ma wysoki próg wejścia. Nie zrozummy się źle – to nie jest Burning Wheel, to dalej mainstreamowa gra dla nastolatków. Ale dalej sporo wymaga.
W zamian daje jednak kilka fajnych rzeczy.
I postanowiłem się z Wami podzielić garścią spostrzeżeń – nie myślcie o tym, jak o pełnoprawnej recenzji. Napiszę o tym, co mnie zaskoczyło na plus, a co na minus. Zgoda?
I postanowiłem się z Wami podzielić garścią spostrzeżeń – nie myślcie o tym, jak o pełnoprawnej recenzji. Napiszę o tym, co mnie zaskoczyło na plus, a co na minus. Zgoda?