Szanowni!
Ostatnio wpadło mi w ręce parę
nowych podręczników (ogólnie 2017 był dostatni pod tym względem),w tym też
takie sygnowane logiem Evil Hatu, który pieszczotliwie nazywam złowrogą
czapką. Jedną z tych gier chciałbym
zająć się dziś – chodzi o Dresden Files Acclarated. To gra, na którą
nastawiałem się od bardzo dawna – lubię fejta, lubię Dresdena – więc co mogło
pójść źle? Okazuje się, że trochę mogło – albowiem początkowo podczas lektury
niemiłosiernie się wkurzałem, aż doszedłem do momentu, w którym zaczęło mi się
podobać to, co czytam. A potem podobało mi się jeszcze bardziej.
Krótko mówiąc – gra ma swoje
plusy, ale ma i minusy – sprawa jest na tyle skomplikowana, że warto poświęcić
jej kilka zdań.
Będzie trochę miodu, ale i
dziegciu nie zabraknie.
Co to za gra?

DFA to gra
z gatunku Urban Fantasy – czyli z jednej strony mamy nasze czasy, nasz świat,
nasze realia – pozornie wszystko w normie. Z drugiej jednak – występuje też tło
nadprzyrodzone – magia istnieje, potwory mają się dobrze, nieludzie kryją się
wśród nas – większość śmiertelników nie jest tego świadoma, ale te siły gdzieś
tam sobie działają poza kadrem.
Warto dodać, że główną
płaszczyzną istnienia sił nadprzyrodzonych jest Kraina Nigdynigdy – istniejąca
sobie równolegle do naszej rzeczywistości, mocno osadzona w
zachodnioeuropejskim folklorze – zaludniona przez masę nadprzyrodzonych
dziwolągów, podzielonych na dwory Seelie, Unseelie oraz Dziki Gon.
Brzmi dobrze? Czytaj dalej.
Brzmi dobrze? Czytaj dalej.