wtorek, 23 stycznia 2018

Dresden Files Accelarated

Szanowni!


Ostatnio wpadło mi w ręce parę nowych podręczników (ogólnie 2017 był dostatni pod tym względem),w tym też takie sygnowane logiem Evil Hatu, który pieszczotliwie nazywam złowrogą czapką.  Jedną z tych gier chciałbym zająć się dziś – chodzi o Dresden Files Acclarated. To gra, na którą nastawiałem się od bardzo dawna – lubię fejta, lubię Dresdena – więc co mogło pójść źle? Okazuje się, że trochę mogło – albowiem początkowo podczas lektury niemiłosiernie się wkurzałem, aż doszedłem do momentu, w którym zaczęło mi się podobać to, co czytam. A potem podobało mi się jeszcze bardziej.
Krótko mówiąc – gra ma swoje plusy, ale ma i minusy – sprawa jest na tyle skomplikowana, że warto poświęcić jej kilka zdań.
Będzie trochę miodu, ale i dziegciu nie zabraknie.

Co to za gra?

W wielkim skrócie – Dresden Files Accelarated (dalej zwana DFA), to próba przeniesienia uniwersum znanego z cyklu Akta Dresdena (autorstwa Jima Butchera) na mechanikę Fate Accelarated (dalej zwaną FAE). DFA jest jednak produktem samodzielnym – nie wymaga żadnych innych podręczników – śmiga sam sobie – przynajmniej w teorii. 

DFA to gra z gatunku Urban Fantasy – czyli z jednej strony mamy nasze czasy, nasz świat, nasze realia – pozornie wszystko w normie. Z drugiej jednak – występuje też tło nadprzyrodzone – magia istnieje, potwory mają się dobrze, nieludzie kryją się wśród nas – większość śmiertelników nie jest tego świadoma, ale te siły gdzieś tam sobie działają poza kadrem.  
Warto dodać, że główną płaszczyzną istnienia sił nadprzyrodzonych jest Kraina Nigdynigdy – istniejąca sobie równolegle do naszej rzeczywistości, mocno osadzona w zachodnioeuropejskim folklorze – zaludniona przez masę nadprzyrodzonych dziwolągów, podzielonych na dwory Seelie, Unseelie oraz Dziki Gon.

Brzmi dobrze? Czytaj dalej.