piątek, 23 grudnia 2011

Śmierć na zdziczałej rzece Reik pt. 7

Cześć.

Zostawiliśmy naszych bohaterów gdy byli gotowi poprowadzić lud Wittgendorfu na barykady zamku. Bard układał już piosenkę o tym, że pewnego dnia mury runą i będzie ogólnie lepiej, a ludzie będą braćmi. Trzeba tylko sprawdzić, czy tunel prowadzi do zamku.




By nie przedłużać – tunel po jakimś czasie przerodził się w system jaskiń przecinanych podziemnymi strumieniami. Czasami było ciasno, czasami nie. Główny problem był taki, że tunele były zamieszkałe. W korytarzach jakiś czas temu skrył się drwal z Wittgendorfu, chciał tylko przeczekać ulewę, ale pod wpływem spaczenia zmienił się z zmutowaną, łażącą po ścianach, krwiożerczą bestię. Na dodatek sprytną – wykorzystywał labirynt jako swoją broń i nieźle napsuł krwi bohaterom, zanim nie złożyli go na wieczny spoczynek.
Ogólnie koleś był dość mocny, ale sam na trzech nie miał dużych szans. Dlatego nie walczył sam na trzech. Atakował tak, by na raz walczyć tylko z jednym z bohaterów, a w razie bólu uciekał. W końcu jednak Asael i Kurt wzięli drania w dwa ognie i migoczące ostrze Barrakula zamieniło mutanta krwawe ścierwo.


W końcu nasi gieroje dostali się do zamku zewnętrznego. To paskudne miejsce rojące się od strażników, szczęśliwie pod osłona nocy i czarów Siegfrieda chłopaki przeprowadzili rekonesans.
W drużynie rozgorzał spór czy atakować teraz (albowiem moment dogodny był), czy wrócić następnej nocy z wieśniakami i banitami. Wygrała ta druga opcja.

No dobra, ale jak na razie większość wieśniaków nie była wprowadzona w wielki plan. Jasne, było kilku zaufanych, ale większość mieszkańców Wittgendorfu była po prostu zbyt wystraszona. Potrzebowali impulsu. Czegoś, co zamieni wystraszonych chłopów we wściekły tłum.
Asael z Kurtem gromadzili wszystkich przy świątyni, nakarmili ich i zaczęli wstępnie urabiać. W tym samym czasie Siegfried przybrał postać gwardzisty i poszedł do zdradzieckiego medyka. Przekonał szarlatana, że intencją zamku jest by tłum zaatakował i tym samym wszedł w pułapkę zastawioną przez gwardzistów. Medyk miał za zadanie gardłować za atakiem i wywiązał się ze swojego zadania.
Kurt jednak miał inne plany. Widział w łapiduchu podłego gada, którego należało zneutralizować. W obecności wszystkich mieszkańców zwrócił się do medyka, wyrzygał mu wszystkie winy, oskarżył o sprzyjanie Wittgensteinom i trucie ludzi bimbrem. Następnie śmiertelnie pchnął szarlatana mieczem.
Prawdę mówiąc w pierwszej chwili jak Ogion to zadeklarował zdębiałem – ale jak zaczął tłumaczyć, to miał sporo racji – wieśniacy nie lubili medyka i wiedzieli, że jest człowiekiem zamku. Wyszło tak jakby Russeaux zwąchał pismo nosem i chciał się wkradać w łaski przyszłych zwycięzców, ale lud Wittgendorfu nie dał się oszukać i wywarł swa pomstę.

Następnie tłum wyruszył do tunelu, po drodze dołączyli do niego banici.

I na tym skończyliśmy.

1 komentarz:

  1. Gdy czytam Twoje raporty serce mi się łamię. Przypominam sobie gdy sam prowadziłem tą kampanię i coraz bardziej mam ochotę jeszcze raz wypłynąć na wody Reiku. Coś czuję, że to zrobię :)

    OdpowiedzUsuń