Cześć.

Taki
Indias, co prawda, może sobie zakładać pełną, całkowitą
improwizację, ale wtedy ciężar kreacji fabuły jest inaczej
rozłożony (sprawiedliwiej że tak powiem), no i w takim Indiasie
mamy jeszcze wsparcie mechaniczne procesu kreacji „na bieżąco”.
Ale
ze zwykłym RPGiem mam problem. Patrzcie – nawet zwolennicy
improwizacji z tej edycji Karnawału nie piszą o improwizacji
pełnej, a o częściowej – czyli o improwizacji we wcześniej
ustalonych ramach, po minimalnym chociaż przygotowaniu lub w pewnych sytuacjach – jak Blanche, Eliash
czy Salantor. Z drugiej strony – nawet zwolennicy przygotowania
przyznają, że czasami coś w locie sklecić po prostu trzeba. Bo
wiecie, my wszyscy gramy bardzo podobnie. U większości z nas sesja
to miks przygotowania i improwizacji. Różnią nas co najwyżej
proporcje, albo tylko kwestie postrzegania.
Postrzegania?
Tak! Salantor pisze, że dzięki improwizce można zrobić scenariusz
w mniej niż godzinę. Ja też uważam, że w trzy kwadranse można
zrobić zarys scenariusza na jakieś 5 godzin gry. Tylko ja tego nie
nazwę scenariuszem improwizowanym, a jako – tako przygotowanym
(wolę się lepiej przygotować, ale z czymś takim od biedy sobie
poradzę).
I
w efekcie – mimo, że dzielimy podobny pogląd, to różni nas samo
postrzeganie działań. Salantor uzna, że to już improwizacja (bo poza tą ramą faktycznie wszystko musi wymyślac na bieżąco), ja
powiem, że jeszcze nie (no bo jednak rama jest). To zrozumiałe – nie ma jasno wytyczonej
granicy.
Dlatego
też (wybaczcie ten długi wstęp) – ciężko mi opowiedzieć się
po którejś ze stron w tej dyskusji, bo improwizujemy wszyscy –
różni nas tylko to po której stronie „konfliktu” się
umieszczamy. Ja na ten przykład (chociaż zawsze mam jakiś scenariusz w zanadrzu) uwielbiam, gdy gracze zmuszają mnie do zmiany założeń sesji, gdy historia wykonuje nieprzewidziany zwrot i tak dalej.
Ale proponuję Wam coś innego – spróbuję pomyśleć
o problemach i zagrożeniach jakie niesie za sobą improwizacja –
pomyślę nad tym, co może pójść źle. Nie po to by nie
improwizować, a by określić na co uważać. W końcu znajomość
ryzyka to jeden z kluczowych elementów unikania problemów. Gotowi?
To jedziemy.