poniedziałek, 31 października 2011

Śmierć na zdziczałej rzece Reik pt. 4

Ahoj.

Ja mam taką doktrynę, że jak widzę opis kampanii dłuższy niż 3 posty, to nie czytam. No bo kurde bez przesady! Takie blogi to pisze się dla uczestników sesji - pełnią wtedy pożyteczną funkcję. Jeśli jednak nie jesteś jednym z moich graczy, to podziwiam Cię - żeś kozak. Tym bardziej dzięki za lekturę.
No dobra, na czym to my skończyliśmy? A tak. Bohaterowie ścigają Magister Dharis - Etelkę Herzen. Przetrzepali jej dom, ale samej właścicielki nie było - pojechała szukać "obiektu" w Jałowych Wzgórzach. Bohaterowie szybko ruszyli jej tropem, jednak po drodze starli się z siepaczami kultu Purpurowej Dłoni. Teraz pędzą do Kemperbadu, może uda się jeszcze sekciarkę złapać.
Jedziemy?


Łódź naszych gierojów pocina w dół Reiku, żagle łopocą, krajobraz przesuwa się po bokach, Asael za sterem. Podróż mija spokojnie. Dopiero gdy bohaterowie mijają zamek Wittgenstein (to ten z okładki 1 edycji WFRP) dochodzi do pierwszego ciekawszego zdarzenia. Kapitan jednej z mijanych łodzi rozpoczyna pogawędkę z drużyną - ostrzega przed zamkiem, mówi, że to złe miejsce, oraz pokazuje co wyłowiła z wody u stóp zamku (a wyłowiła ciało mutanta ta pani kapitan). Bohaterowie uznają, że i tak podróż idzie im szybko i na jedno popołudnie mogą zatrzymać się w Witttgendorfie (to wioska niopodal zamku) i rozejrzeć się po okolicy.
W środku w Olinku zakląłem - to spotkanie miało za zadanie zwrócić uwagę drużyny na zamczysko, ale i stanowiło argument skłaniający do ominięcia go. A tutaj herosi mi się ładują do przeklętej wioski, która jest w planach, ale na później. No dobra, pomyślałem, nie będę spychał ich na jakiś tam domyślny tor - nie musi być jak w podręczniku. Chcą pobawić się wioską, a nawet zamkiem - luz.

Wittgendorf to zapomniana przez bogów wioska. Zdawałoby się, że w politeistycznym Warhammerze zawsze chociaż jeden z bogów będzie pamiętał, ale nie dotyczy to najwidoczniej Wittgendorfu (no chyba, że liczymy też bogów Chaosu - oni w Wittgendorfie mają kurort). To niemal opustoszała  wioska, pełna walących się budynków, pogrążonych w depresji, bezsilnych, starających się łapać normalność ludzi oraz łojących bimber, mutujących żebraków toczących walkę ze stadami bezdomnych psów. Przegrany jest obiadem. Co jakiś czas do miasta wpada ekipa gwardzistów z zamku i zabiera paru mieszkańców. Jakby tego było mało, część mieszkańców posunęła się do pożerania ciał z cmentarza. Wittgensteinów ruszyć się nie da, stary przywilej broni nietykalności ich ziem, więc miejsce po prostu jest omijane.
Istnienie takiego miejsca w sercu Imperium było niewiarygodne. Gracze nie wierzyli w to co mówię (tzn. zwykle nie wierzymy - to w końcu RPG i tego całego Imperium to tak naprawdę nie ma, istnieje w wyobraźni jeno). Prowadziłem wioskę normalnie - plus bycia dobrze przygotowanym jest taki, że łatwo wprowadzać zmiany i wiedziałem, że jeśli bohaterowie pluną na Etelkę, to mam na tyle wymyślone tło, że będę wiedział co dalej z główną intrygą.

Okej. Bohaterowie rozeszli się po Wittgendorfie. Dowiedzieli się, że była to piękna miejscowość w sercu bogatych ziem, ale jakieś sto lat temu wszystko zaczęło się sypać, a ostatnie kilka lat to w ogóle dramat - zarazy, anarchie i mutacje. Rodzina Wittgensteinów od dłuższego czasu siedzi zamknięta w swej posiadłości, jedynie Biała Pani (Margaritte von Wittgenstein - najmłodsza córka rodu) co jakiś czas opuszcza zamek w asyście gwardzistów w czarnych zbrojach. Żebracy uważają ją za boginię, miejscowi chowają się w domach ilekroć pojawia się w mieście. Siegfried poszedł do miejscowej świątyni, lecz odkrył że kapłan nie żyje, a na cmentarzu grasują trupożercy. Szczęśliwie nie wchodzą dalej niż do przedsionka przybytku Sigmara. Aghad zrozumiał, że nie lubią świętej aury tego miejsca, dlatego by zapewnić sobie bezpieczne przejście przez cmentarz, podszywał się pod nowego kapłana zmierzającego na placówkę - wsparł się przy tym troszkę iluzją i podziałało. Co więcej - płomienną przemową udało mu się nawrócić jednego z "ghuli". Jakiś czas potem do Siegfrieda dołączyli Asael i Kurt i wspólnie zeszli do katakumb, gdzie spoczywało ciało walecznego rycerza von Kesselringa (nie tego von Kesselringa). Okazało się, że wraz z doczesnymi szczątkami herosa pochowano również jego magiczny miecz - Barrakul (co po krasnoludzku oznacza Nadzieja Gór). Zbrojni w nowy oręż bohaterowie postanawiają odpuścić Wittgendorf i wrócić tu jak tylko odeślą Etelkę na tamten, lepszy ponoć, świat.
Widziałem niechęć graczy do odpuszczania tej sprawy i sam na to nie naciskałem, ale doszli do wniosku, że zamek będzie tu stał długo, a Etelka może prysnąć. Fajna jest ta zmiana nastawienia Siegfrieda, który z pospolitego cwaniaczka wyrasta na człowieka który ma swoje cele i ideały. Wiem, że nie zamierza odpuścić kwestii tej świątyni. Barrakul to miecz długi, daje +2 do rzutów na trafienie i na obrażenia, a także ignoruje wszystkie niemagiczne punkty pancerza.

Po kilku kolejnych dniach rejsu bohaterowie docierają do Kemperbadu,  to ogólnie dość ważne miasto w ich przygodach. Takie to jego położenie. Tutaj krzyżują się szlaki wszystkich ważniejszych postaci tej kampanii. Nie inaczej było i tym razem - gdy tylko nasi bohaterowie dotarli na miejsce okazało się, że czeka już na nich emisariusz Purpurowej Dłoni. Co więcej, koleś chce negocjować - na miejsce przybył ponoć sam Magister Magistri, żeby zawrzeć pakt z Leiberungiem. Chłopaki podejrzewają spisek, ale głowa kultu to łakomy kąsek - więc postanawiają udać się do starej stanicy strażników dróg, jakieś dwie godzinki marszu od Kemperbadu. By skomplikować sprawę - do miasta przybył orszak łowców czarownic - już Wy wiecie których. Nie palący się do spotkania rodzinnego Kurt opuścił miasto i wraz z resztą drużyny udał się na miejsce spotkania z kultystami.

Na miejscu okazało się, że to nie sam Magister Magistri, a jeden z jego popleczników, który na dodatek domyślił się, że Kurt nie jest Kastorem Leiberungiem. Niestety, negocjacje zostały przerwane wtargnięciem bandy łowców czarownic pod dowództwem von Grunewalda. W ogólnym zamieszaniu bohaterom udało się uciec do łodzi i wyruszyć w górę rzeki Stir, a potem Narn do Jałowych Wzgórz, byle dopaść Etelkę zanim odnajdzie "obiekt". I choć podróż obfitowała w wyzwania, wiry i wodospady, zmiany środków transportu i noclegi wśród upiornych Jałowych Wzgórz, to naszych herosów takie drobiazgi nie zatrzymują. Niestety, Etelki nie udało się dopaść - dotarła do Niecki Diabła przed naszymi bohaterami. Szczęśliwie, poszukiwany przez nią "obiekt" już od dawna się tam nie znajdował.

W Jałowych Wzgórzach nasi herosi odkryli wypełniony wodą krater, jakby po uderzeniu meteorytu. Na miejscu doszło też do starcia ze Skavenami poszukującymi "kamienia". Bohaterowie wyszli ze starcia zwycięsko. Udało im się też odkryć szczątki wyprawy, która tu dotarła dawno temu i pochować je w należyty sposób. Dowódca tamtej feralnej ekspedycji znalazł "obiekt" i pod osłoną nocy wymordował swoich współpracowników. Nie wiedział jednak, że przy ciałach zagubił jeden z kluczy do swojego laboratorium - akurat ten jeden, którego brakowało naszym bohaterom, by dostać się do zamkniętego pomieszczenia w opuszczonym obserwatorium. Bohaterowie dowiedzieli się również, że ścigana przez nich Etelka wprost z Jałowych Wzgórz ruszyła do tego samego obserwatorium, co zaoszczędziło im dylematu "Ścigać Etelkę, czy zbadać obserwatorium do końca". Jak te ogary, bohaterowie podjęli trop.
W tym momencie bohaterowie mieli pewność, że "obiekt" którego szuka Etelka, pożądany przez Skavenów "kamień", oraz meteoryt, któego tak pragnął właściciel obserwatorium (2 sesja ŚNRR) to ta sama wielka bryła spaczenia, któej uderzenie wypaczyło Jałowe Wzgórza. Domyślali się też, że bryła obecnie znajduje się w Wittgendorfie, a obserwatorium należało do któregoś z von Wittgensteinów.  

Na tym zakończyliśmy sesję.

1 komentarz:

  1. Moi Gracze próbowali już wcześniej zajrzeć do Wittgendorfu. Jednak dzięki pomocy trolli udało mi się ich czasowo odwieść od tego :-P

    Ale fakt, ta mieścina ciągle nie daje im spokoju i często pojawia się w rozmowach postaci. Ale to już niedługo, już niedługo :-)

    OdpowiedzUsuń