wtorek, 11 sierpnia 2015

RPG a month - piętnastopak!

Szanowni!

Trwa miesiąc odpowiedzi na pytania dotyczące RPG. Nie będę zamęczał Was gradem krótkich notek. Zamiast tego podzielimy miesiąc na dwie eleganckie połóweczki i opublikuję odpowiedzi w dwóch rzutach. Parę pytań, zgodnie z sugestiami autora pomysłu, pozwoliłem sobie zmienić, bo nie miałbym wiele do powiedzenia.

To jak? Gotowi?




1. Nadchodzący system RPG, na który czekasz z największym utęsknieniem.
Kurcze, osiągnąłem ten stan zdziadzienia, że nie śledzę zapowiedzi nowych gier. Do akcji wkraczam dopiero gdy gra pojawi się, zbierze pozytywne recenzje i jeszcze będzie do kupienia w Rebelu. Być może zatem już wkrótce ma ukazać się system, który zostanie kamieniem milowym mojego hobby. A ja o nim nic jeszcze nie wiem!
Ale i tak jest kilka tytułów na które czekam.
Czekam na Force and Destiny, na Earthdawna nowego czekam, na Dungeon World po polsku na papierze też czekam. Na Dark Heresy II PL czekam jak diabli. Na Keltię czekałem, ale pierwsze opinie nie są jakoś przesadnie entuzjastyczne, więc być może już nie czekam.

Ale najbardziej wyczekuję kolejnych gier z serii World War Cthulhu. Czyli Cthulhu z globalnymi konfliktami XX wieku w tle. Pierwsza część już się ukazała pod pięknym tytułem The Darkest Hour – i zdarzyło mi się skrobnąć o niej kilka ciepłych słów. Gra dzieje się w latach II Wojny Światowej i – co ciekawe – stawia bardziej na horror i grozę niż na akcje napadalsko – zabijalskie. Gra jest świetna.
Wydawca zapowiedział, że wyjdą kolejne odsłony cyklu – Cthulhu w realiach Zimnej Wojny, I Wojny Światowej oraz  fikcyjnej III Wojny Światowej.

Dlaczego właśnie one? Po prostu – poziom wykonania The Darkest Hour pozwala przypuszczać, że i pozostałe podręczniki serii nie narobią wstydu. Widać, że będzie to poważna, uczciwa groza, bez pulpy w stylu rakietowych plecaków, Jamesa Bonda z wszczepionym DNA Mi-Go, tajnych ogólnoświatowych konspiracji.

Aaaa! Właśnie gdy piszę te słowa gruchnęła wiadomość o powrocie Delty Green. Czekam na nią. A niech mnie, jak diabli czekam!

2. Gra z Kickstartera, której sukces szczególnie mnie cieszy.
Oryginalnie pytanie było o grę z Kickstartera, co do której cieszy mnie, że ją poparłem. Ale nie poparłem
żadnej. Dlatego też pozwolę sobie napisać o ufundowanej przez KS grze, gdzie zbiórka okazała się wielkim sukcesem, a która to gra sprawiła mi wiele radochy.
Takich gier mam w swej biblioteczce kilka – np. Achtung! Cthulhu, Deadlands Noir, czy Fate. I pewnie jakieś inne jeszcze (na pewno mam jeszcze gry z innych projektów crowdfundingowych, niekoniecznie Kickstartera).

Grą szczególnie wartą uwagi jest Fate Core. Moim zdaniem to świetna mechanika, chociaż, rzecz jasna, nie aż tak uniwersalna za jaką nieraz uchodzi. Zbiórka okazała się ogromnym sukcesem – bo zamiast oczekiwanych trzech tysięcy dolarów wydawca zebrał niemal pół miliona.
Na Fate fajnie mi się prowadzi, mechanika wyłamuje się spoza kilku utartych schematów, graczom daje znacznie większe możliwości wpływania na fabułę, wspiera kombinowanie, a na dodatek podręcznik jest świetny – bardzo dobrze napisany, w bardzo przystępny sposób wytłumaczono zasady, jest wygodny w obsłudze oraz, co ważne, jest też wersja na Kindla.
Strasznie fajna rzecz.

3. Ulubiona nowa gra ostatnich 12 miesięcy.
I tu rodzi się pytanie – 12 miesięcy licząc od daty publikacji? Czy od daty nabycia jej przez niżej podpisanego? Pozwolę sobie założyć to drugie – bo, tak na dobrą sprawę, gry zwykle kupuję z pewnym opóźnieniem.

Przyznam szczerze, że w ostatnim roku kupiłem kilka gier, które uważam za warte zagrania. Ale problem z tym, że nie wszystkie jeszcze testowałem (Qin czy AW czekają). I, głupia sprawa, ale największe wrażenie wywarła na mnie gra, w którą nie dane mi było do tej pory zagrać. To Apocalypse World.

Jednakowoż – jako, że jeszcze nie testowałem, to ani na blogu o niej nie pisałem, ani nie mam zamiaru teraz zachwycać się tym, jak super wychodzi w praniu. Po lekturze miałem szczękę na ziemi, a jak wyjdzie w grze to napiszę, gdy uporam się z bieżącymi kampaniami.
Ale naprawdę wrażenie wywarła na mnie ogromne.

4. Najbardziej zaskakująca gra.
A takich to kilka było. Tylko co zdefiniujemy jako zaskoczenie? Podejście do rozgrywki? Rozwiązania mechaniczne? Rozdźwięk między oczekiwaniami, a tym co zastałem?

Gdy się nad tym zastanawiam, to chyba za najbardziej zaskakujące uważam te gry, które kupowałem w ciemno. To nie zdarza mi się zbyt często – zwykle zanim coś kupię, to poczytam o konkretnym systemie – mam ograniczone środki, więc nie lubię wywalać kasy w błoto. I kupując np. Apocalypse World, The One Ring czy Edge of the Empire wiedziałem w przybliżeniu czego się spodziewać. Chociaż każda z tych gier była dla mnie w pewien sposób nowatorska. Otarłem się o jakieś Indiasy w życiu, ale też bez zaskakiwania – bo zwykle wiedziałem na co się piszę.

Czasami jednak kupuję coś pod wpływem impulsu. Taką grą było np. Beasts and Barbarians – zupełnie zero oczekiwań, zero nadziei, nabytek który na początku uważałem za kolekcjonerski – bo ze sword and sorcery to ja znałem Conana i Kane. I DOMAN: GRZECHY ARDANA!
Ale ta gra okazała się świetna – barwny świat, przy którym naprawdę łatwo mi zawiesić niewiarę, fajna tematyka, bardzo dobre reguły mechaniczne, dobry bestiariusz – moim zdaniem najlepszy bestiariusz spośród settingów do Savage Worlds. Świetnie uchwycono te charakterystyczne, znane nawet laikowi, elementy estetyki i konwencji Howarda i Wagnera.

Wiecie, mi naprawdę ciężko „kupić” świat fantasy. Zwykle razi mnie ich pretekstowość, a konflikty targające tymi światami uważam za bzdurne lub nieatrakcyjne fabularnie. I nie sądziłem, że tak urzekną mnie ci Barbarzyńcy i te Bestie.
A jednak!
Prowadziłem i jeszcze poprowadzę, bo to świetna gra.

5. Ostatni zakup RPGowy.
Tutaj krótko – kupiłem ostatnio Yggdrasill z Cubicle 7.
Ale dopiero co do mnie dotarł i jeszcze się przez niego nie przebiłem. Pierwsze 50 stron jest w pytę, ale to opis świata - do (he he) jądra gry jeszcze nie dotarłem.

6. Ostatnia gra RPG w którą grałem.
Tutaj też krótko – w jednej z moich ostatnich notek prosiłem o pomoc odnośnie konwersji Wiedźmina na Savage Worlds. I ja tej konwersji dokonałem. Obecnie jest w fazie testów – bo gramy milusią kampanię o kondotierach walczących w rozbitej Temerii.
Jesteśmy po trzech sesjach, jak na razie jest w pytę.

Trochę mi w tej sprawie głupio – bo były też głosy, że konwertowanie Wiedźmina na Savage Worlds to typowo polskie cebulactwo i przypał (a że jacyś Hiszpanie, czy Niemcy też sobie konwertują… powiedzmy, że pewnie mają polskie korzenie). I dlatego mi wstyd, że gra mi się tak dobrze. Obiecuję, że po kolejnej sesji, jeśli wyjdzie tak fajnie jak poprzednie, będę się w głębi ducha wstydził jeszcze mocniej. Może nawet trochę się pobiczuję.

Aha – lubię mój kraj i określenie „typowo polskie” uważam za komplement.

7. Ulubione darmowe RPG.
Gra nie do końca jest darmowa, ale może taka być. Pisałem już o niej – to Fate Core.

Powodów dla których ją cenię jest wiele, lecz sądzę, że nie ma powodów ich tu powtarzać. Pisałem o nich wcześniej, a kiedyś nawet poświęciłem temu notkę.

Napisałem, że gra teoretycznie jest darmowa. Bo cyfrowo jest dostępna w dystrybucji „płać ile chcesz”, czyli możesz też nie płacić.

8. Ulubione pojawienie się RPG w mediach.
Wannagate Pyrkonu.
Dobra, żartuję.

Lubię humorystyczne nawiązania do RPG – np. w Teorii wielkiego Podrywu, czy w Simpsonach, czy w Futuramie. W tej ostatniej właśnie był taki odcinek, w którym Fry cofnął się (ok., nie cofnął, ale badał co by było gdyby to zrobił) do przeszłości, by nie dopuścić do swojego wysłania w przyszłość. Oczywiście w ten sposób doprowadziłby do paradoksu czasowego – bo gdyby się powstrzymał, to nie poleciałby w przyszłość, czyli nie mógłby z niej wrócić, żeby się powstrzymać. Paradoks taki mógłby zniszczyć wszechświat, dlatego też do akcji wkroczył specjalny rządowy zespół, którego zadaniem była ochrona kontinuum czasowego. W skład zespołu wchodził Al Gore, Stephen Hawking, komputer Deep Blue, porucznik Uhura, oraz Gary Gygax.

Gary Gygax przy pierwszym spotkaniu rzucał test reakcji, żeby sprawdzić czy lubi Fry’a. Potem dał mu swoją maczugę + 1 do obrony przed potworami z innych wymiarów, a na końcu (gdy ekipa zniszczyła wszechświat i czekała ich wieczność w pustej przestrzeni) zaproponował, że skoro i tak tu są i mają przed sobą całą wieczność, to mogą równie dobrze spędzić ją przy sesyjce DnD, która to propozycja spotkała się z powszechnym uznaniem (a Al Gore wyjął kartę postaci – wiceprezydenta 12 poziomu).

9. Medium które najlepiej nadaje się na RPG.
Ciężka sprawa, moi drodzy, bo te najbardziej erpegowe rzeczy dorobiły się już swoich franczyzy RPG – czy to filmy, czy seriale, czy gry komputerowe, książki, komiksy… no dużo tego  jest. Czasami to duże publikacje, czasami małe broszurki, czasami zupełnie fanowskie konwersje, ale coś zawsze jest. Jeżeli to nie jest jakaś zupełna nisza niszy, to takiego erpega można zdobyć gdzieś.

Chociaż… strasznie lubię cykl Glena Cooka o detektywie Garrecie. To takie połączenie konwencji Noir w stylu Chandlera czy Hammeta z fantaziakiem (w zasadzie lepszym określeniem byłoby hardboiled, ale nie znam polskiego odpowiednika). I nie widziałem takiego systemu RPG.
Taki bym chciał!

Pamiętam, że był kiedyś projekt settingu Goblin Jazz. To było coś podobnego, tylko były to lata 30-ste z elementami Fantasy. Taki trochę Shadowrun w latach 30-stych. Pomysł fajny.
Ale mi chodziło raczej o klasyczne fantasy z poziomem technologii fantasy, ale z elementami stylistyki i konwencji detektywistycznej. Jak cykl o Garrecie właśnie.


10. Ulubiony wydawca RPG.
A wiecie, to mi się zmieniało na przestrzeni lat. Na początku był to Mag. Bo tak!
Potem było to Pinnacle Entertainment.
Potem, przez pewien czas, AEG.
Potem znowu GWG/Pinnacle (na spółkę z Reality Blurs oraz Triple Ace Games).
Od około roku jest to Cubicle 7.

Co jest cechą dobrego wydawcy? To ten, co wydaje dobre gry zakrzykniesz zapewne – i racji odmówić Ci nie sposób. Oczywiście – są i cechy dodatkowe – wspieranie produktów, terminowość, to jak podręczniki wyglądają i czy w rękach się nie rozpadają, kontakt z czytelnikiem, polityka cenowa, dostępność – jasne, to wszystko rzeczy istotne. Ale dla mnie liczą się tylko gry. A Cubicle 7 wypuściło parę tytułów, które szalenie przypadły mi do gustu – wspaniały cykl Cthulhu Britannica (z cudownym Avalonem na pierwszym miejscu), świetnie się zapowiadające (jeszcze nie zagrałem) Qin: The Warring States, kapitalnego The One Ring wraz z dodatkami, bardzo eleganckie World War Cthulhu. Do tego Yggdrasill, które właśnie sobie czytam w wolnych chwilach (i podoba mi się to, co widzę).

Jasne, Cubicle 7 ma też gry, które zupełnie mnie nie obchodzą – Kuro, Victoriana, Doctor Who, Laundry czy The Rocket Age – ale przecież nie muszę kupować wszystkiego.

11. Ulubiony autor RPG
Przez długie lata było ich dwóch – John Wick i Shane Lacy Hensley.

Z Wickiem wiadomo – L5K i 7th sea. Sam nie wiem, którą bardziej lubiłem. Dwa wspaniałe settingi, ale z drugiej strony – dwie odsłony tej samej mechaniki. O ile w L5K jeszcze od biedy działała, to w 7th sea nie sprawdzała się kompletnie.
Potem było z Wickiem różnie – taka gra jak Honor i Krew nawet mi się podobała, ale wiele rzeczy wymagałoby w niej doprecyzowania. Adios A-Mi-Gos do Deadlandów jest wyjątkowo średnie.
Ale największy zgryz miałem z Graj Twardo. Powiem tak – nie wiem jak wielką trzeba mieć charyzmę i renomę, żeby gracze nie wynieśli Cię na pięściach po takich zagrywkach. Znałem grupy RPG, które przypominały niemal sekty – i tam rady Johna mogłyby zadziałać. Mam dla autora dużo szacunku, ale ulubieńcem być przestał.

Pozostał Shane.
W przeciwieństwie do Wicka pisze nie tylko świetne settingi, ale i reguły na których one śmigają. I chociaż Pinnacle teraz uderza w trochę inne klimaty niż moje, to Shane wciąż bombardowany jest moim uznaniem.

Ale oczywiście – takich autorów, których podziwiam to jest więcej.

12. Ulubiona ilustracja RPG.
Ale jedna, czy pierwsza setka?
Jeżeli jedna to wybór jest oczywisty – jej autorem jest Gerald Brom, przedstawia nieumarłego rewolwerowca imieniem Stone i zdobi okładkę Podręcznika Gracza Deadlands Classic. Czego innego można się po mnie spodziewać?

Ogólnie rzecz biorąc - ilustracje w RPG są dla mnie szalenie istotne, obraz jest sugestywnym medium i  przez to ilustracje w podręczniku mogą ustawić mi grę. Sprawić, że zapalę się do niej. Osobiście lubię czarno-białe podręczniki o w miarę jednolitej stylistyce ilustracji. Wampira starego lubiłem pod tym względem. MERPa nadzwyczaj lubiłem. Deadlandsy też, chociaż tam stylistyka już miała pewien rozstrzał. Strasznie podobał mi się podręcznik do pierwszej edycji L5K.
Nie znaczy to jednak, że kolorowe podręczniki sprawiają mi przykrość. The one Ring, Edge of the Empire/Age of Rebellion, Savage Worlds Deluxe (i wiele settingów do tej wspaniałej mechaniki) – to wszystko piękne gry.
Ale jednak czerń i biel są dla mnie czymś magicznym.

13. Ulubiony podcast RPG.
Głupia sprawa, bo oglądam dwa, a i to od wielkiego dzwonu.
Dlatego, zamiast tego, chętnie napiszę o ulubionym napoju na sesji.
Jest to piwo – przez całe lata hołdowałem zasadzie „piłeś nie prowadź RPG” (z prowadzeniem samochodu sprawa mnie mało dotyczy, bo nie mam prawa jazdy). Dopiero od niedawna stwierdziłem, że jedno dobre piwo nie szkodzi graniu – o ile procenty nie zaczynają skakać po potylicy. Jakie piwo – to już zależy od pogody – najchętniej pijam piwa wysokoekstraktywne – portery, belgi, AIPY, Cascadiany, koźlaki… no dość ciężkie piwa. Jednak w gorące dni coś lżejszego jest mile widzianego – APA, pszenice, wity, grodzisze. Takie tam. Mogą być chmielone nowofalowymi chmielami, ale nie muszą.

14. Ulubione akcesoria RPG.
Stół.
Grywało się w różnych miejscówkach i na różnych warunkach i wierzcie mi – nie jestem wybredny. Jednakowoż mając do wyboru grać przy stole lub nie, to zawsze wybiorę stół. Z akcesoriów, bez których grać nie lubię wymienić należy jeszcze kości, papier i ołówki.
Inne akcesoria nie są mi potrzebne.

15. Najdłuższa kampania.
Ot zagadka. Moje pierwsze kampanie WFRP, bez żadnego motywu przewodniego, pisane z sesji na sesję, były długie – bywały wakacje w podstawówce/na początku ogólniaka, że grało się pięć – sześć razy w tygodniu, a kartę bohatera nosiło się w portfelu, bo nigdy nie wiadomo było, gdy dopadnie nas mały głód RPGowy.
Tak, nie miałem wówczas dziewczyny. Gdy przeczytałem powyższy akapit, to w końcu zrozumiałem dlaczego. Chociaż to może kwestia dziewiczego wąsa (Jak mój syn dorośnie, to będę pilnował, by nie hodował sobie pod nosem takiego borsuka).
Tylko wtedy nikomu nie przyszło do głowy liczyć sesji w kampanii . Prawdopodobnie były 50+, ale nie mam jak tego udowodnić.

Potem zaczęły się lepsze czasy z większą dostępnością podręczników, grało się w wiele gier, unikało się przesytu, dlatego też i tasiemce odeszły do lamusa. Teraz kampania 10+ to dla mnie już strasznie długie granie.

3 komentarze:

  1. Jak zwykle- wyborna lektura. Aż żałuję, że nie starczyło mi odwagi, żeby wyciągnąć Cię na piwo tych parę lat temu, kiedy jeszcze siedziałem w 3mieście :/
    Sporo piszesz o Fate- moim osobistym faworycie od czasu SotC- jednak w oparciu o notki można odnieść wrażenie, że SW pozostają wciąż na topie i nie grasz w nic innego. Care to elaborate? ;)
    Chodzi o to, że akurat Twoje przemyślenia na temat FC czytałbym ze szczególnym zapałem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że keruje by elaborować :)
      Od pewnego czasu raporty z moich sesji nie trafiają na bloga. To dlatego, że to materiały dla moich graczy - z postaciami NPCów, ilustracjami miejscówek i tym podobnymi. Obrazki biorę z devianta, a zatem nie bardzo mam prawo je tutaj wrzucać. Dlatego wrzucam je na małe, zamknięte forum (z 20 aktywnych użytkowników) - i dlatego może wyglądać, że nie gram wcale ostatnio (a gram), lub że nie gram w FC.
      Niedawno zakończyłem granie w FC - na moim 7th Fate. O grupie tajemniczych mścicieli walczących z występkiem w mieście. Wyszło spoko :P

      Usuń
    2. A odnośnie tego SWEXa kontra FC.
      To zależy czego oczekuję od kampanii, jaka jest rola bohaterów i tak dalej. Są rzeczy, które lepiej wychodzą na FC, ale SWEX też ma swoje przewagi. Do aktualnego Wiedźmina o trepach, z błotem i taktyczną naparzanką wolę SWEX, gdyby bohaterowie w tym samym świecie Wiedźmaka grali znaczniejsze postacie (choćby Geralta, Triss czy Rennifer), to FC byłby naturalnym wyborem.

      Usuń