sobota, 21 stycznia 2017

Earthdawn 4ed - Podręcznik Gracza

Szanowni!


Od dłuższego czasu napalałem się na nowego Earthdawna. Mam niemały sentyment do tego uniwersum – pierwszą edycję strasznie lubiłem, potem zaś odświeżałem sobie grę przy okazji krótkich epizodów (by nie rzec romansów) z edycją trzecią oraz z wersją na Savage Worlds - o której zresztą już kiedyś pisałem na blogasku. Bo Earthdawna da się lubić. I czekałem, aż czwarta edycja pojawi się w Polsce.
A gdy tylko ukazała się w jednym z e-sklepów, to nabyłem bez wahania. I ze szczerym zamiarem gry – kolekcjonerstwo dla samego li tylko posiadania mnie nie interesuje. Teraz jestem już po lekturze Podręcznika Gracza – od niego zacząłem, zakładając, że to właśnie w nim znajdę rdzeń nowych zasad.
Swoimi przemyśleniami zaś chętnie się podzielę.

Aha – w tekście nieraz będę porównywał z pierwszą edycją. Tą Magowską. Z trzecią chyba sensu porównywać nie ma – z tego co zauważyłem, to grali w nią głównie zagorzali miłośnicy Earthdawna, a oni pewnie już dawno wiedzą, co jest w czwartej edycji.


Okej, pogadajmy o jakości wydania.

Karny siusiacz. Tak na dobry początek.
Format to coś na kształt B5 (nie dokładnie, ale nie będę teraz z linijką biegał). Stron jest z 500. Uzyskujemy zatem podręcznik mały, ale gruby – taki erpegowy odpowiednik Pingwina z Batmana. Papier zwykły, ilustracje czarno – białe. O to się nie czepiam, bo nawet wolę czerń i biel.
Ból jest taki, że wewnętrzny margines jest bardzo wąski. Podręcznik trzeba przez to mocno otwierać. A stawia opór skubany - zamyka się sam z siebie – niewygodne. A podręcznik jest klejony, z miękką okładką i równie miękkim grzbietem – jak go rozłożyć za mocno, to się rozwali. Więc wściubiasz doń nos, ledwie strony rozchyliwszy – bo czujesz, że jeszcze trochę bardziej otworzysz to się rozsypie (edited: już puściło, przy spisie treści).
Kurcze, niewygodny.   
Stosunek ceny do jakości wydania słaby.
Może jednak było wziąć ebooka?

I jeszcze jedno - ilustracje. W dawnych Edkach grafiki dobrze pokazywały świat - że to jednak nie jest posttolkien na bazie zachodnioeuropejskiego średniowiecza. Tam to był mix - trochę takiej postapokaliptycznej punkowości w wersji fantasy, trochę klimatów bliskowschodnich, trochę Kaukazu, a w przypadku Parlanith to Mezoameryka pełną gębą. To było widać. Fajnie - grafiki są ważną częścią gry - pomagają zobaczyć i ujrzeć ten świat. Co innego przeczytać opis t'skrangów, a co innego zobaczyć ilustrację. Bo ta powie znacznie więcej.
Jeśli idzie o obrazki w czwartej edycji - jest jako-tako. Grafik jest mniej, a stylówą im bliżej do sztampowego fantaziaka rodem z MMO na Androida.
Dalej najmocniejsze ilustracje do ED robi Jeff Laubenstein. Przynajmniej jeśli o moją opinię idzie.

Ale! Ale! Przecież najważniejsza jest treść. Prawda? 

Rzućmy okiem na to, co mamy w podręczniku. 

Standard podręczników gracza jak świat długi i szeroki – rasy, dyscypliny (klasy), talenty (magiczne umiejętności jakby), zwykłe umiejętności, magia, czary, zasady (ze szczególnym uwzględnieniem reguł mordobicia), reguły awansu, graty, zarys świata. Dokładnie to, czego oczekiwałem.
Jednak na kilka słów dodatkowego omówienia zasługuje rozdział o magii – jest rozbudowany i daje wiele informacji o tym jak działa ona w świecie ED – a wiecie przecież, że cały setting opiera się na tej wszechobecnej magii - na więzi między przestrzenią astralną, a rzeczywistą. Na potędze imion, wzorców, krwii, na splotach astralnych.
Normalnie bym uznał, że ten rozdział poświęcony teorii magii jest zbędny – przynajmniej w tak rozbudowanej formie, ale w Earthdawnie magia robi setting. Fajnie wiedzieć jak działa, bo to wpływa bezpośrednio na to, co jako MG możesz wykręcić na sesji - trochę rzeczy sobie ułożyłem, trochę odświeżyłem, przypomniałem sobie fajne pomysły z przestrzenią astralną związane. 
Z drugiej jednak strony – lektura tego rozdziału ciężką mi się zdała. Dużo terminologii występującej w różnych wariantach – cztery rodzaje przestrzeni astralnej, pomniejsze przedmioty wzorca, zwykłe przedmioty wzorca, w pytę przedmioty wzorca, dostrajanie się do wzorca innego adepta (eeee?), tworzenie wzorca grupy, trzy rodzaje rzucania zaklęć, sto miliardów wariacji nt. magii krwi (klątwy, przysięgi itd.), szkodliwość tejże (może wywoływać zmęczenie, obrażenia, albo rany), reguły, wyjątki, reguły wyjątków, wyjątki od reguły.
Dużo fajnych rzeczy, ale i droga przez mękę zarazem. I to dla gościa, który znał poprzednie edycje i już wyjściowo znał kroki tego tanga.
Nowy gracz przy tym może skapitulować.

Co ze zmianami w tej edycji?


Zacznę od pytania.
Co dla Was było najfajniejsze w Earthdawnie? Ja mógłbym wskazać więcej niż kilka świetnych aspektów gry, ale jako ten najistotniejszy śmiało podaję – adepci! To, że nimi się gra, to jak wyróżniają się z tłumu, to co potrafią i jakim wyzwaniom stawiają czoła. I cały mistyczny bagaż z nimi związany – karma, dyscypliny, talenty, wątki, kręgi – świetnie zgranie terminów mechanicznych z realiami świata gry. Ekstra.

Z dyscyplinami był jeden problem - szybko się zużywały. Chodzi mi o to, że dwaj przedstawiciele jednej dyscypliny zwykle byli do siebie bardzo podobni. Bo żeby awansować na kolejne kręgi trzeba było wyrobić odpowiednią ilość dostępnych na niższych poziomach talentów. A pula do wyboru była taka sobie – więc odpuszczało się tylko te naprawdę plewne talenty. Skutkiem tego  dwóch przedstawicieli tej samej dyscypliny było do siebie bardzo podobnych – na te same statystyki kładli nacisk, te same talenty rozwijali. Trochę jak w Warhammerze, gdzie dwaj przedstawiciele tej samej profesji mieli jednakie umiejętności i rozwinięcia (a zatem i zbliżone statsy). Tylko w młotku tych profesji był milijon, a dyscyplin w ED było z 10-12. Jasne, niby wpadało cośtam w dodatkach, ale dla mnie to te podstawkowe miały najwięcej fajności.

W czwartej edycji problem ten miał być ponoć rozwiązany. I jest.
Poza talentami przysługującymi na konkretnych kręgach jest również spora pula wolnych talentów, z których możesz sobie spokojnie wybierać. I za ich pomocą rzeźbić sobie takiego adepta, jak ci pasuje. Fajnie – możesz rozpisać sobie radośnie fechtującego fechmistrza, który buja się na żyrandolach, kradnie serca płci przeciwnej (lub i tej samej, jeśli taką ma fantazję akurat), a w walce zasypuje przeciwnika gradem ciosów i werbalnych docinków. Ale możesz też rozpisać Miyamoto Usagiego, który skupia się tylko na ścieżce miecza, drodze do wewnętrznej harmonii i honorze osobistym, a talenty do popisywania się i wygłupów zupełnie odpuszcza – jeden z wariantów rozwijania postaci na to pozwala.
Ponadto zwiększona została rola umiejętności.
Dla nieznających gry już tłumaczę – talenty i umiejętności to podobne sprawy. Talenty mają jednak swoje magiczne źródło – adept poznaje je dzięki kosmicznemu oświeceniu. To właśnie istota bycia adeptem – talenty są na swój sposób magiczne. Adept łucznik nie jest kolesiem, który po prostu nieźle strzela. Jest kimś, kto jest „czarodziejem – łucznikiem”. Jego zdolności są na swój sposób nadprzyrodzone.
Nawet jeśli jest to zwykłe machanie mieczem, to adept poznaje je dzięki jedności ze wszechwzorcem, a nie dzięki zapierniczowi na siłce (dlatego talenty rozwija się taniej niż umiejętności – bo chodzi o osiągnięcie kosmicznego oświecenia, a nie lata treningów).

Umiejętności natomiast, chociaż mechanicznie działają jak talenty (ba, czasami nawet się z nimi pokrywają – np. wspomniane wyżej machanie mieczem), pochodzą z krwi, potu i łez. Żadnej transcendencji, żadnej magii. 
Początkująca postać, prócz talentów dostaje również całkiem miłą pule punktów na umiejętności i jest to kolejny element różnicujący postacie. Fajnie. Chcesz żeby Twój fechmistrz był przy tym zielarzem-alchemikiem – nie ma sprawy.

Te dwie zmiany dają poczucie miłej różnorodności, a jednocześnie nie wywalają dawnego systemu do góry nogami. Fajnie. Ewolucja, a nie rewolucja.
Kupowałem podręcznik po to, żeby dostać adeptów po nowemu. I dostałem.
Jestem kontent. Już w tym momencie mogę powiedzieć – zakup się opłacił.

Dawcy imion w komplecie. Troll chyba nie jest specjalnie fotogeniczny.

Co jeszcze ze zmian?

Kurcze, tu już mamy coś, co podoba mi się znacznie mniej. Dyscypliny magów. 
W wielu systemach jest tak, że czarodzieje zaczynają z niskiego poziomu, by z czasem stać się dominatorem pola walki. Kto musiał się przemęczyć przez pierwsze poziomy maga w didach, lub w pocie zadka kompletował rozwinięcia ucznia czarodzieja w młotku, ten wie jak jest (chociaż z czasem zobaczyłem jakie cuda kreatywni gracze robią z magia prostą). 
Earthdawn był pod tym względem inny. Tam adept jednej z czterech dyscyplin magicznych już na pierwszym – drugim kręgu potrafił niezłe cuda – chociaż w granicach rozsądku. Już nawet nie chodzi o to, że taki bohater potrafił wykręcić obrażenia jak silny wojownik z toporem – chociaż to miła odmiana po magicznym pocisku z DnD. Ale było wiele czarów, którymi kreatywny gracz mógł działać cuda – np. takie „Zlepienie”. 
Z żalem stwierdzam, że czary zostały przycięte. Obecnie znaczna cześć zaklęć albo daje +x do testów czegoś (spoko, ale takie zwykłe boosty to ja mam w każdym innym erpegu) albo zadaje obrażenia – ale znacznie mniejsze niż konkurencyjni adepci dyscyplin pięści i pały (pieścipały?).
Szkoda. Poleciały fajne zaklęcia. Znaczna cześć czarów jest, co prawda, po staremu. Ale te które przycięto, albo zupełnie wycięto robiły różnicę.

Earthdawn po latach.

Myślę, że po omówieniu zawartości oraz głównych zmian w stosunku do szanownej protoplastycznej edycji pierwszej warto spojrzeć jak Earthdawn działa po latach. Bo wiecie, to nie jest nowa mechanika. To lekko tylko odświeżona wriacja na temat reguł, które mają za sobą dwadzieścia lat czynnej służby. 
Otóż… jest jako-tako. W dobie szybkich, bajeranckich mechanik, które określają nie tylko zerojedynkowy wynik testu (tzn. udało się, albo nie), ale i jego okoliczności, rozwiązania z Earthdawna trącą myszką. No taki mainstream lat 90-tych. 
Mechanika EDka jest rozbudowana, wymaga ciągłego siedzenia w podręczniku (albowiem każdy talent i każdy czar działają inaczej) - no z pewnością nie śmiga. I wymaga pewnego doświadczenia, żeby szła w miarę płynnie. A jak już nasi adepci walczą z innymi adeptami i jako MG masz ogarnąć talenty kilku wrażych NPCów… jest niefiołkowo. Brakuje mi strasznie opcji uproszczonego prowadzenia przeciwników (może jest w podręczniku MG).
Wiadomo, z czasem, gdy gracze pamiętają już jak działają poszczególne reguły i w miarę płynnie ogarniają jakimi kośćmi wykonują poszczególne testy, wtedy gra robi się płynniejsza. Ale to można powiedzieć o każdym systemie.

Ale – nie jest to dla mnie problem. Wiedziałem na co się piszę i poniekąd tego właśnie oczekiwałem. Myślę sobie, że Earthdawn 4ed nie był adresowany do nowych graczy i pewnie jakoś bazy fanów znacząco nie powiększył. I chyba nie musiał – już podczas kampanii crowdfundingowej było widać, że to produkt skierowany do starych fanów. A zatem i do mnie.

Podręcznik Gracza do ED oceniam na szkolną czwórkę. W mojej skali oznacza to, że będę grał.
Jest nieźle, chociaż mogłoby być lepiej. Jeżeli nie znasz jeszcze ED odejmij sobie punkt od oceny. 

PS. Drzewiej Earthdawnowi zdarzało się cierpieć na przegadanie. Te fabularyzowane wstawki, eseje o naturze poszczególnych pasji, cytaty z wypowiedzi różnych dawców imion. Krótkie wypowiedzi przykładowych bohaterów. Rzeczy fajne, bo budujące wizję świata. Ale w nadmiarze szkodliwe – w paru momentach wodolejstwo przekraczało wszelkie normy. Ponad sto stron niby to filozoficznego rozważań na temat natury poszczególnych dyscyplin było przegięciem.
Czwarta Edycja idzie w drugą stronę – jest dość sucha. Jasne, jest opowiadanko wprowadzające (które ominąłem) i gdzieniegdzie coś z wstawek klimatorobnych się pojawi, ale nie jest tego aż tak wiele. Dobrze? Źle? Oceń sam.

PPS. Oczywiście, teraz czeka mnie jeszcze zakup podręcznika MG. Niby materiały z 1ed powinny być łatwe do przerobienia na czwórkę, ale chciałbym go zobaczyć. Zamówiłem i czekam.

PPPS. Ale żeby ze strony wydawcy nie można było ściągnąć kart bohatera to wstyd, skandal, poruta, zgrzytanie zębów i śmiech na sali. Naraz i do kwadratu. 
Na szczęście kartę można znaleźć u ajfla

10 komentarzy:

  1. Dzięki Drachu za tekst. Kolejna opinia potwierdzająca, że dobrze zrobiłem nie kupując 4ed. Gdybym miał wybierać, poszukałbym magowskiej jedynki i poszperał na forach o zmianach (np. używałbym tabelki stopni z 3ed). Czwórka zdechnie w okolicy końca realizacji zobowiązań z KS, dla zasad po liftingu nie warto IMHO. No dobra, rozpiski dyscyplin faktycznie dużo dają, ale to i tak za mało.

    Ciekawe jak Ci będzie ED hulał. Ze starych mechanik mnie d6 hula fajnie głównie przez to, że Roll20 wszystko liczy sam. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wielkie dzięki za notkę! Fajnie widzieć, że o ED jeszcze się pisze :D

    P.S. Mam podręczniki do 4ed na sprzedaż, więc jeśli nie chcesz wprowadzać ED zza wielkiej wody, to daj znać ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kosmit, jak to? Jakiś czas temu działałeś z takim entuzjazmem w temacie ED4, a teraz się go pozbywasz?

    Mój MG się zastanawia nad kupnem ED. Możesz dać jakieś namiary na priv? Podpytałbym odnośnie ceny i stanu, bo może bym miał nabywcę. Zakładam, że Drachu ma podatawki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy była zbiórka zamówiłem retailer bundle i miałem 6PG i 6GM w twardej, ta sama liczba miękkich i już część odsprzedałem po znajomych. Oprócz tego bede miał po 6 dodatków, które wyjdą. Także nie, nie pozbywam się, ale zależy mi, żeby trafił do jak największej liczby osób. Ja swoje zbiórkowe Hardcovery będę trzymać :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to daj namiary - ile hajsu za co. Szukałem Twojego maila, ale na Kosmit Paczy nie widziałem. O stan nie pytam, zakładam, że mint :)

      Usuń
  5. A i stan nówka zafoliowana jeszcze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, przegapiłem tego komcia. Czyli mint :)

      Usuń
    2. kosmit91(at)gmail.com

      Zapytaj się, czy nie chce mieć w twardej oprawie, bo został mi jeden jedyny :)

      Usuń
  6. Dzięki za komcie:)

    Kosmit - ja podziękuję. Jedną podstawkę już mam, podręcznik MG już zamówiłem. Szkoda, ze nie wiedziałem wcześniej (pewnie gdzieś pisałeś, moja kulpa) bo czekałem na tego czwartego edka w sklepach i czekałem.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dawno temu, wchodząc na poważnie w Earthdawna, podjąłem decyzję, że zainwestuję w 3 ed. i tak zostanie. Jestem bardzo zadowolony z tego postanowienia i dzisiaj przekonałem się znowu, że to była i wciąż jest dobra decyzja - i taka pozostanie do skończenia świata i jeden dzień dłużej. Również dziękuję za notkę, która pozwoliła mi to sobie uświadomić jeszcze mocniej.

    OdpowiedzUsuń