piątek, 26 kwietnia 2013

KB42 - Przepis na katastrofę

Cześć.

Zacznę od truizmu – z sesjami różnie bywa. Są lepsze, gorsze, średnie i te zupełnie z zada. Ponoć. Ja tam staram się poniżej pewnego poziomu nie schodzić, bo nie wypada – nie można zanadto spuszczać z tonu, bo na następną sesję nikt nie przyjdzie. A i tak zdarzają się sesje z których jestem niezadowolony i niemal zawsze myślę o tym, co można było zrobić lepiej. Zresztą – nie byłbym chyba obiektywny, gdy chodzi o ocenę własnych sesji.  Ale nawet gdy sięgnę pamięcią do lat młodzieńczych, gdy zarówno jako MG i jak i jako gracz widziałem dziwne rzeczy, to zawsze mogło być gorzej. Nie było takiego dna absolutnego, całkowitego i totalnego.
Dlatego też nie opiszę najgorszej sesji, zamiast tego zastanowię się, co musiałoby zdarzyć się, bym uznał sesję za tak złą, że już gorzej być nie może. Taki scenariusz hipotetycznej katastrofy . Z częścią tych zjawisk się stykałem, kilka błędów pewnie popełniłem ja sam, o kilku jedynie słyszałem - trochę z opowieści znajomków, trochę z Internetu, trochę z konwentów. No i trochę z autopsji - bo przecież nikt z nas świętym nie jest.

Opisuję z punktu widzenia gracza.
Okej? To klikaj.

Czas akcji:
Najlepiej nocka z soboty na niedzielę. Dla mnie nocka jest największym wyrzeczeniem, więc najbardziej wkurzałoby mnie zawalenie takiej sesji. Na dodatek różnie bywa z autobusami/kolejkami i czasami nie ma jak wrócić do domu, więc musiałbym siedzieć i słuchać.

System:
A co tam, jak koszmar to koszmar. Są dwie główne metody zawalenia tego punktu:
Metoda 1 - Umawiamy się na jakąś grę, którą lubię. O! Prosty przykład – w Warhammera.  Umawiamy się na kanonicznego, fajnego Warhammera. Drugą edycję.
Jak można zepsuć Warmłotka? Można. Trafiasz na sesję która dzieje się w jakiejś Lustrii (ale żeby było weselej – to nawet nie jest Lustria z Warhammera, tylko jakaś własna wizja MG). Mechanika jest autorska – zmieniona w jakiś durny sposób, zresztą MG ją olewa. Taki Warhammer bez świata Warhammera i zasad Warhammera.
Metoda 2 – Świat Mroku!
Ale nie żeby coś – bo ja tam Świat Mroku lubię. Ale to musi być skaszaniony Świat Mroku – najlepiej, żeby było tam nawalone primogenów, koterii, sekt, księciuniów, sabatów, wampirów i magów, wilkołaków i łowców. Co oni tam wszyscy robią? Walczą o władzę rzecz jasna. Trzeba obalić/uratować księcia. Kurde, ile można? 
Okej. Dla dobra relacji zdecydujmy się na jeden konkretny model i będzie to Metoda 2. Będzie śmieszniej.

Ludzie:
Obowiązkowo kwaśni. W zasadzie mógłbym skomponować całą ekipę. Co prawda nie spotkałem nigdy tych ludzi w jednej drużynie, ale uczciwie rozdzieliłem wszystkie irytujące mnie postawy z którymi się spotykałem. Żadnego z tych typów nie spotkałem, są kumulacją patologicznych przypadków z jakimi spotkałem się podczas mej "przygody z RPG".
MG – Długowłosy koleżka obdarzony szczyptą charyzmy. Uwielbia Świat Mroku – zwłaszcza jego starą wersję. Najlepszy system to, rzecz jasna, stary Upiór (którego jednak nie czytał, nie ma i ogólnie nie dotykał, ale wie z netu, że jest takie coś). Dużo mówi o „Opowieści”, ale pałuje się wykręcaniem koksów w starym Magu. Na każdy temat ma własne zdanie, chociaż nie poparte jakimiś przemyśleniami, ot na WP przejrzał slajdy i już pali znawcę. Na wszystkim zna się najlepiej. DnD ssie, bo grał w Icewinda i było zbyt cukierkowo. Nie domyka buzi (nie że tyle mówi, po prostu nawet milczy z uchyloną japą). Wykorzystuje bycie MG do wchodzenia w kontakt fizyczny z Graczkami 1 i 2 (bo przecież trzeba pokazać jak gryzie wampir, to w końcu RPG).
Jest pewny, że RPG to sztuka.
Gracz 1 – Dziewczyna MG. Panna raczej senna i nieogarniająca, oczekuje, że MG będzie wokół jej postaci skakał. No i MG skacze. Strasznie roszczeniowo nastawiona wobec sesji – ona tu przyszła być zabawiana. No i jest zabawiana. Mechaniki nie ogarnia i  nie ogarnie – mogłaby, ale bycie zabawianą zakłada zero wkładu własnego, prawda? Ma najmocniejszą postać, podczas której zgwałcono system tworzenia bohatera wielokrotnie. Postać robił MG – ona, przecież nie po to tu jest. Na konwentach lubi na prelkach opowiadać hermetyczna historie z ich sesji. Na naszej sesji będzie grała sennym Gangrelem – z pięcioma kropkami w transformacji i czterema w potencji. Na dzień dobry.
Być może jest gotką w koronkach pijącą sok wiśniowy ze srebrnego pucharu. To reguła opcjonalna.
Gracz 2 -  Panna „Jaka jestem fajna”. Non stop śmieje się, ale z czego, to jeszcze nie ustaliła. Moim zdaniem maskuje własną niepewność chichotem. Spóźnia się najbardziej (bo jest fajna). Nie ma postaci (jest taka fajna, że nie musi), nie ma pojęcia w co będzie grać (jest taka fajna, że we wszystkim będzie zajebista), nie ogarnia zasad (chichichi ale jestem fajna). Jest tu głównie po to, by podnosić własne ego. W innym towarzystwie byłaby zaledwie elementem tła, tu jest postacią pierwszoplanową. Zwłaszcza dla Gracza 3 i 4. Przy czym cała jej rezolutność dzieje się  „poza sesją”, na sesji nie istnieje poza robieniem głupot  - będzie grała Malkavianinem i robiła randomowe, głupie rzeczy. Można Malkavianina fajnie zagrać – ale ta zrobi z niego maszynkę do głupich, randomowych tekstów w stylu „Która godzina? Ryba!”. Reszta ekipy uważa to za najśmieszniejszy żart na świecie. Mnie nie bawi.
Gracz 3 – jest followerem MG. Cokolwiek MG powie, to jest kapitalne, najlepsze na Świecie, najbardziej odkrywcze i głębokie jak ten szyb, co go Rosjanie wywiercili nad jeziorem Wostok (czyli dość). Ten zna trochę grę, w którą przyszedł grać – najbardziej lubi w niej to, o czym MG powiedział, że jest fajne.
Urzeka go Graczka 2, ale nie wie co z tym zrobić. Na wszelki wypadek jest staromodnie rycerski (w sensie wyręcza ją we wszystkim, z czym i tak by sobie poradziła, robiąc z niej tym samym ofiarę). Taki ubogi rycerz z włosiem tłustym. 
Siedzi w spranej koszulce Mayhemu wsadzonej w spodnie. Woli wprawdzie Within Temptation, ale jest mniej tró. W Internecie rządzi. Na naszej sesji zagra Ventrue – najprawdopodobniej – chociaż nikt tak do końca nie wie, bo to człowiek milczący i generalnie nie wiadomo.
Gracz 4 – on również jest followerem MG (dobry, staromodny wodziarski guru musi mieć liczbę mnogą followerów) – czyli również przeżywa katharsis na każde skinienie MG.
Ale ten jest nadaktywny – macha grabiami, piszczy, odgrywa tak samo jak MG (czyli gada jak Gargamel). Również startuje do gryzienia graczki 2 po szyi (co wkurza gracza 3). Do Graczki 1 nie startuje, uznając terytorialność samczą MG. Mentorskim tonem przywołuje innych do pionu (o czym również zaraz). Być może się z kimś pokłóci. Jest w bractwie, więc wie lepiej. Czasami z miną znawcy wypowiada, jako wielkie odkrycia, najbardziej zgrane, pospolite truizmy.
Ma brodę. W Internecie jest kozakiem.
Gra - cholera nawet nie wiem - kimś kto ma tendencję do władania innymi, ale w taki złowrogi sposób - Tzimisce, Lasombra albo Tremere będą jak znalazł.

Prowadzenie:
Oczywiście – mamy teatr jednego aktora – MG. On aktorzy – ale robi to strasznie. Jest groteskowy i śmieszny. Każdy NPC gada jak Gargamel.
Teoretycznie rzecz ujmując, nawet takie obalanie księcia w Wampirze można zrobić fajnie – robisz wtedy coś na kształt miejskiego sandboxa i pozwalasz drużynie swobodnie bawić się frakcjami – może nie jest to jakoś mega oryginalne, ale przynajmniej się nie wkurzasz.
Nie! Nie tak wieszcz prowadzi. Wieszcz pilnuje, żeby:
Sesja była popieprzona – najlepiej taka oniryczna, lekko abstrakcyjna, niedpowiedziana. Ale bez ładu i składu. Tak w stylu „odwalę coś głupiego, będzie dziwniej”. Tak, że nie wiadomo o co chodzi (bo i sam MG nie wie).
Broń Boże nie przygotowywać się do sesji. Po co! Wrzucić coś popieprzonego – to jest styl, to jakoś zajmie czas. Ważne, żeby co chwila przypominać, że w zasadzie się nie przygotowało (bo niby MG miał tzw. Życie – chociaż i tak wiemy, że cisnął w Starcratfa).
W związku z powyższym nie wiadomo o co chodzi. Źle mówię. BG nie wiedzą o co chodzi. Wszyscy, ale to bez kitu wszyscy NPC wiedzą. Baba z kiosku (nocnego, rzecz jasna) wie. Wszyscy robią mądre minki i wiedzą. Tak naprawdę nie wiedzą (no bo MG nie wie, pisałem już przecież), ale dobrze udają.
Co jakiś czas wpada ktoś bez sensu się bić. Taki strzał z dupy – a to łowca z PMem, a to wilkołaki. Ktoś chce Cię zabić, nie wiesz  czemu, MG nie wie czemu, nie łączy się to z wydarzeniami. Taki randomowy zabójca.
Realizm – musi być, chociaż to gra o Wampirach podnoszących autobusy. Ale… nie chodzi o realizm wydarzeń (bo banda zabójców wampirów prująca z PMów w centrum miasta to nieszczególnie realistyczna wizja). Realizm oznacza, że MG może nie rzucać kostkami jak nie chce, bo przecież realizm go wyręcza.
Ale jak już rzuca kostkami to i tak oszukuje. Nieudolnie, ale myśli że świetne. Chłopcy! Dziewczynki! To trzeba umieć. Jak nie umiesz, to graj uczciwie, albo z góry zaznacz, że nie stosujesz mechaniki.
MG wujowo zna mechanikę. Ale jeśli okaże się, że któryś z graczy zna ją lepiej, to oczywiście mądrzy się, nie rozumie, że MG ma na głowie cały świat gry (nawet jeśli widać, ze jest zupełnie nieprzygotowany, a świata gry nie ogarnia). MG oczekuje, że skoro sam jest matołkiem, to wszyscy inni będą. Potencjalna kosa z Graczem 4 – bo to zwykle on zna zasady. Gracz 3 też zna, ale jest zbyt służalczy, by o tym pamiętać.   
Zabieranie kart postaci – tego na żywo nie widziałem, ale ktoś podał taki sposób na jednej z Pyrkonowych Prelekcji. Generalnie jak gracz zna zasady lepiej niż MG, to należy zabrać graczowi kartę postaci i przed każdym rzutem odpytywać go z jego statystyk. Jak zgadnie – ma prawo do rzutu, jak nie – to automatycznie uwalił. Będzie wiedział, że ma nie wychodzić przed szereg.
Udupianie – Poznajcie jak smakuje piekło Starego Świata! Generalnie wiadomo o co chodzi – MG uwala postaci, ale w żenadziarski sposób – nie po to, by było fajnie (bo problemy postaci mogą pozytywnie odbijać się na jakości sesji), ale po to, by pokazać że może.
Przekraczanie granic – MG uprawia Sztukę. Sztuka w jego oczach uprawnia do wszelkiej patologii. Chodzi o takie jechanie po postaciach, żeby uderzyć w słabe punkty prowadzącego daną postać gracza. Np. jeśli komuś umrze ojciec, to należy zmusić jego postać, by zabiła własnego ojczula w grze. Pół biedy jeśli gracz się na to świadomie zgadza – gorzej gdy MG narzuca takie motywy, jeszcze robiąc pranie mózgu, że to właśnie jest dojrzała gra.
Railroad – nieważne co zrobisz, to z toru nie zejdziesz. Przygoda potoczy się wedle wizji MG, czy tego chcesz czy nie. Nawet jeśli MG jeszcze nie wie jak się potoczy cała historia, to i tak nie pozwoli graczom na żadną inwencję.
Wyjścia na stronę – po godzinę z każdym z graczy. A co, nie wolno?

A jak gracze grają?
Przywołują do porządku – jeśli dyskutujesz z „bo tak” ich MG, to sami przywołają Cię do porządku krzycząc „MG ma zawsze rację”. Jeśli MG powie, że nie ma racji to tym samym odpali paradoks Eubulidesa i prawdopodobnie zawiesi wszechświat.
Poza tym są niezbyt aktywni – dotyczy głównie Gracza 1 i Gracza 3. Gracz 1 (panna MG) owszem, może pobawić się w interakcje, ale tylko z NPCem granym przez MG i to wtedy, gdy cała uwaga świata gry jest skierowana na nią. Gracz 3 zaś, jest tak cichy, że trzeba co jakiś czas przykładać mu lusterko do ust, by sprawdzić czy oddycha. Ogródkowi warzywnemu na sesji mówię nie!
Starają się spiskować przeciwko sobie – co  nie jest nawet takie złe, jeśli wynika z pewnej umowy, ale tutaj wynika tylko z wzajemnej złośliwości usprawiedliwianej przeświadczeniem, że tak właśnie wygląda dojrzała gra.
Zachowują się jak stado dzików – ale jak powiesz słowo „dupa” to zgorszenie. Kwaszą się nawzajem o wszystko, serwują pełny komplet patologii sesyjnych, wykorzystują sesję do macania koleżanek, serwują gwałty – sama patologia. Ale jak powiesz „dupa” to chamstwo!
Potępiają grę przepakami, ale każdy ma postać 8 pokolenia (Graczka 1 ma postać 5 pokolenia, ale jak to się stało nikt nie wie). Dla niekumatych - im niższe Twoje pokolenie tym silniejszym wampirem na dzień dobry (w zasadzie na dobry wieczór) się stajesz. Teoretycznie na starcie można wykręcić pokolenie niższe niż ósme, ale wtedy wydajesz na to punkty wolne - a te najlepiej ładować w dyscypliny.
Mają odmienne poczucie humoru – nawet nie mówię, że gorsze – bo może nie. Ale dla mnie ważne, by nadawać na tych samych falach i źle czułbym się, gdyby ekipa nie ogarniała mojego poczucia humoru, albo gdybym musiałbym słuchać jak jarają się, zupełnie niezrozumiałych dla mnie żarcików.

W sumie mógłbym tak długo. Ale to najważniejsze filary murowanej klęski i pretendenta do najgorszej sesji ever. Zwróćcie uwagę, że najsłabszym elementem sesji są sami jej uczestnicy – hej, to fikcyjne osoby, a już mnie wkurzają.

11 komentarzy:

  1. "Zabieranie kart postaci"

    - Toż to przepis z bodajże Graj Twardo Wicka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wypisz wymaluj opis sesji u jednego gościa z Łodzi, gdyby nie inne typy graczy, pomyślałbym, że go znasz :D

    OdpowiedzUsuń
  3. "Jeśli MG powie, że nie ma racji to tym samym odpali paradoks Eubulidesa i prawdopodobnie zawiesi wszechświat."
    Bombowy tekst.

    OdpowiedzUsuń
  4. Do ideału jeszcze nieco brakuje, ale jesteśmy na dobrej drodze :]

    OdpowiedzUsuń
  5. No ładnie, Drachu, właśnie mi uświadomiłeś jakim jestem dziadem. Takich okazów to ja nie widziałem od - nie przesadzając - ostatniego przełomu tysiącleci. Wątpię, czy takie patologie występują jeszcze w naturze. Nie miałeś świeższych sucharów? ;)

    Dobry tekst, BTW.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki za miłe słowa :)

    Czytałem Graj Twardo, ale tam kwiatków było na tyle dużo, że ten z kartą bohatera umknął mi najwyraźniej.

    Gorath: Oni żyją. Poza Internetami z ich forami i blogami są całe zagłębia takich graczy. Protoplastów niektórych z moich typów spotykam czasami (np. na Pyrkonie) - żyją, mają się dobrze, dalej grają, gryzą w szyje i gromadzą follwerów.
    Zresztą - weźmy taki Pyrkon. co roku są prelki o klanach w Wampirze - w tym roku bodaj o Toradorach. Ludzie na nie przychodzą :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zniszczyłeś właśnie moją wiarę w ludzi ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Coś w tym jest. Miałem taką sesję, która spełniała sporo z wyżej wymienionych warunków i do tej pory mam lekką traumę.

    Grałem z parą, jak się później okazało dosyć niesławną (był o tej parze nawet flejm na Polterze) w 7th Sea.

    Powinienem był się zorientować, że coś jest nie tak, gdy stworzono mi postać z tak na oko 10 stronami historii, opisów nawet najdalszej rodziny (przy czym bardzo bogato zostały opisane takie detale jak oszdobne spiny noszone przez kobiety z rodziny, czy sposób woskowania wąsów wujów [true story]) itp. Jak się później okazało ja byłem zobowiązany do uzupełnienia historii podobną ilością tekstu, przy czym jak się coś nie podobało MG i jego żonie, to oczywiście trzeba było poprawiać - często sami dyktowali na co miałem poprawiać. Historie poprawianą miałem jakies 7-10 razy.

    Byłem jeszcze dosyć niedoświadczony i cholernie naiwny więc pomyslałem, że może później będzie dobrze. Nie było.

    Żona MG - to było coś pomiędzy Graczem 1 a 2. Tzn jej postać była vathayką zającą ichnie tajemne sztuki walki, do tego 2 tradycyjne szkoły szermiercze i władająca magią ussuryjską. (gdzie ja startowałem z normalną a nawet trochę osłabioną przez MG postacią).
    Odniosłem wrażenie, że MG boi się swojej żony, w wyniku za każde działanie, które nie podobało się jej byłem karany (a nie podobało się jej posiadanie własnego zdania, niezgodzenie się w dyskusji, zagadanie do innej postaci kobiecej itp.).

    Na samym początku chyba po to, żeby pokazać kto tu rządzi sprowokowała pojedynek w którym walcząc wręcz (przypominam 7th Sea) powaliła moją postać jednym rzutem (obrażenia chyba 10z10 zadawala). Zresztą po sesji dostałem burę za to, że zgodziłem się wziąć udział w tym pojedynku zamiast błagać o wybaczenie.

    Sam świat to zdecydowanie nie była Thea w wersji z kanonu. O tym, że za każdym krzakiem nie czeka banda popleczników (tak - nie drabów tylko popleczników) atakujących za niezgadzanie się z postacią żony MG przekonałem się dopiero wiele lat później gdy się przełamałem i spróbowałem zagrać w ten system raz jeszcze, już z normalną drużyną.

    Żona MG szczyciła się tym, że studiowała psychologię i po sesji dostałem długiego maila o tym jak źle odgrywam psychologie mojej postaci (byłem między innymi za mało tchurzliwy) a gdy podziękowałem im za grę jeszcze przez jakiś czas dostawałem maile i sms-y jaki to ja niedojrzały jestem, że nie chcę z nimi grać. Dowiedziałem się też, że tracę jedyną w życiu szanse na odniesienie sukcesu w życiu. Bo oni nie tylko grali, ale też "wychowywali" swoich graczy na ludzi sukcesu.

    Wynikła z tego jedna pozytywna rzecz - bez względu na to jak słaba jest sesja w której uczestniczę mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że grałem w gorszą :D

    Pozdrawiam
    Rag

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurde.

      Rozwaliło mnie na kawałki. Tzn. jasne - ja też spotykałem ludzi, starających się mnie w jakiś sposób RPGowo ukształtować. Ale nie na taką skalę.

      Najgrubsza akcja, to trafienie do ekipy ludzi, którzy strasznie jarali się opisami. I okej, mamy wprowadzenie, przedstawiamy bohaterów, ja opisuję swojego - i ichni guru mów "ho ho ho, widzę, że się koledze pomyliła kolejność opisu" - bo pominąłem wygląd dłoni postaci, dopiero później napomknąłem, że są wielkie i spracowane. Ale luz, drobiazg.
      Za drugim razem jeden z padawanów guru, przy okazji opisu wręczył mi kartkę, gdzie w punktach wypisał co i w jakiej kolejności powinienem opisywać. Jeszcze ze źródłami (księga bajarza z Wiedźmina i nauki guru).
      Grałem z nimi długo (bo w sumie było spoko), ale wycwaniłem się - pokazywałem obrazki w podręczniku i mówiłem - gram tym kolesiem.

      BTW. Mów kto to był.

      Usuń
  9. http://polter.pl/Ninetongues,blog.html?11107 - adres notki blogowej na polteru o tym problemie.

    Ogółem to jest para, z która mieszkała jakis czas w lublinie, warszawie a z tego co słyszałem nawet w dublinie ludziom robili krzywdę. Myślałem, że jestem odosobnionym przypadkiem, ale znam dosłownie kilkadziesiąt osób, z którymi grali i które mają takie same wrażenia jak ja.

    Mówią na nich "ludzie jaszczury" z racji gekona czy jakiegoś innego gada (nie znam się) kktórego ta para posiada. Po tym właśnie poznaliśmy, że mówimy o tych samych ludziach.

    *Wywyższająca się żona MG po psychologii
    *MG pod pantoflem żony
    *Jaszczur w mieszkaniu
    *Naprawdę DZIWNE podejście do RPG

    Jak będziesz kiedyś grał u jakiejś nieznajomej pary to sprawdzając powyższe punkty dowiesz się czy to oni.

    Pozdrawiam
    Rag

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja wiem, że po czasie i nikt pewnie nie przeczyta, ale... ludzie Jaszczury właśnie zadeklarowały Czarną Wołgę w plebiscycie na mój Nightmare Fuel! Będą mi się śnili po nocach!

    OdpowiedzUsuń