Zacznę od truizmu – z sesjami
różnie bywa. Są lepsze, gorsze, średnie i te zupełnie z zada. Ponoć. Ja tam staram się poniżej pewnego poziomu nie schodzić, bo nie wypada – nie można
zanadto spuszczać z tonu, bo na następną sesję nikt nie przyjdzie. A i tak
zdarzają się sesje z których jestem niezadowolony i niemal zawsze myślę o tym,
co można było zrobić lepiej. Zresztą – nie byłbym chyba obiektywny, gdy chodzi
o ocenę własnych sesji. Ale nawet gdy
sięgnę pamięcią do lat młodzieńczych, gdy zarówno jako MG i jak i jako gracz
widziałem dziwne rzeczy, to zawsze mogło być gorzej. Nie było takiego dna
absolutnego, całkowitego i totalnego.
Dlatego też nie opiszę
najgorszej sesji, zamiast tego zastanowię się, co musiałoby zdarzyć się, bym
uznał sesję za tak złą, że już gorzej być nie może. Taki scenariusz
hipotetycznej katastrofy . Z częścią tych zjawisk się stykałem, kilka błędów
pewnie popełniłem ja sam, o kilku jedynie słyszałem - trochę z opowieści znajomków, trochę z Internetu, trochę z konwentów. No i trochę z autopsji - bo przecież nikt z nas świętym nie jest.
Opisuję z punktu widzenia
gracza.
Okej? To klikaj.
Czas akcji:
Najlepiej nocka z soboty na
niedzielę. Dla mnie nocka jest największym wyrzeczeniem, więc najbardziej
wkurzałoby mnie zawalenie takiej sesji. Na dodatek różnie bywa z
autobusami/kolejkami i czasami nie ma jak wrócić do domu, więc musiałbym
siedzieć i słuchać.
System:
A co tam, jak koszmar to
koszmar. Są dwie główne metody zawalenia tego punktu:
Metoda 1 - Umawiamy się na jakąś grę, którą lubię. O! Prosty
przykład – w Warhammera. Umawiamy się na
kanonicznego, fajnego Warhammera. Drugą edycję.
Jak można zepsuć Warmłotka?
Można. Trafiasz na sesję która dzieje się w jakiejś Lustrii (ale żeby było weselej – to nawet nie jest Lustria z Warhammera, tylko jakaś własna wizja MG). Mechanika jest
autorska – zmieniona w jakiś durny sposób, zresztą MG ją olewa. Taki Warhammer
bez świata Warhammera i zasad Warhammera.
Metoda 2 – Świat Mroku!
Ale nie żeby coś – bo ja tam
Świat Mroku lubię. Ale to musi być skaszaniony Świat Mroku – najlepiej, żeby
było tam nawalone primogenów, koterii, sekt, księciuniów, sabatów, wampirów i
magów, wilkołaków i łowców. Co oni tam wszyscy robią? Walczą o władzę rzecz
jasna. Trzeba obalić/uratować księcia. Kurde, ile można?
Okej. Dla dobra relacji
zdecydujmy się na jeden konkretny model i będzie to Metoda 2. Będzie
śmieszniej.
Ludzie:
Obowiązkowo kwaśni. W zasadzie
mógłbym skomponować całą ekipę. Co prawda nie spotkałem nigdy tych ludzi w
jednej drużynie, ale uczciwie rozdzieliłem wszystkie irytujące mnie postawy z
którymi się spotykałem. Żadnego z tych typów nie spotkałem, są kumulacją patologicznych przypadków z jakimi spotkałem się podczas mej "przygody z RPG".
MG – Długowłosy koleżka obdarzony szczyptą charyzmy. Uwielbia Świat
Mroku – zwłaszcza jego starą wersję. Najlepszy system to, rzecz jasna, stary
Upiór (którego jednak nie czytał, nie ma i ogólnie nie dotykał, ale wie z netu,
że jest takie coś). Dużo mówi o „Opowieści”, ale pałuje się wykręcaniem koksów
w starym Magu. Na każdy temat ma własne zdanie, chociaż nie poparte jakimiś
przemyśleniami, ot na WP przejrzał slajdy i już pali znawcę. Na wszystkim zna
się najlepiej. DnD ssie, bo grał w Icewinda i było zbyt cukierkowo. Nie domyka
buzi (nie że tyle mówi, po prostu nawet milczy z uchyloną japą). Wykorzystuje
bycie MG do wchodzenia w kontakt fizyczny z Graczkami 1 i 2 (bo przecież trzeba
pokazać jak gryzie wampir, to w końcu RPG).
Jest pewny, że RPG to sztuka.
Gracz 1 – Dziewczyna MG. Panna raczej senna i nieogarniająca,
oczekuje, że MG będzie wokół jej postaci skakał. No i MG skacze. Strasznie
roszczeniowo nastawiona wobec sesji – ona tu przyszła być zabawiana. No i jest
zabawiana. Mechaniki nie ogarnia i nie
ogarnie – mogłaby, ale bycie zabawianą zakłada zero wkładu własnego, prawda? Ma
najmocniejszą postać, podczas której zgwałcono system tworzenia bohatera
wielokrotnie. Postać robił MG – ona, przecież nie po to tu jest. Na konwentach
lubi na prelkach opowiadać hermetyczna historie z ich sesji. Na naszej sesji
będzie grała sennym Gangrelem – z pięcioma kropkami w transformacji i czterema
w potencji. Na dzień dobry.
Być może jest gotką w
koronkach pijącą sok wiśniowy ze srebrnego pucharu. To reguła opcjonalna.
Gracz 2 - Panna „Jaka jestem
fajna”. Non stop śmieje się, ale z czego, to jeszcze nie ustaliła. Moim zdaniem
maskuje własną niepewność chichotem. Spóźnia się najbardziej (bo jest fajna).
Nie ma postaci (jest taka fajna, że nie musi), nie ma pojęcia w co będzie grać
(jest taka fajna, że we wszystkim będzie zajebista), nie ogarnia zasad
(chichichi ale jestem fajna). Jest tu głównie po to, by podnosić własne ego. W
innym towarzystwie byłaby zaledwie elementem tła, tu jest postacią
pierwszoplanową. Zwłaszcza dla Gracza 3 i 4. Przy czym cała jej rezolutność
dzieje się „poza sesją”, na sesji nie
istnieje poza robieniem głupot - będzie
grała Malkavianinem i robiła randomowe, głupie rzeczy. Można Malkavianina
fajnie zagrać – ale ta zrobi z niego maszynkę do głupich,
randomowych tekstów w stylu „Która godzina? Ryba!”. Reszta ekipy uważa to za
najśmieszniejszy żart na świecie. Mnie nie bawi.
Gracz 3 – jest followerem MG. Cokolwiek MG powie, to jest kapitalne,
najlepsze na Świecie, najbardziej odkrywcze i głębokie jak ten szyb, co go
Rosjanie wywiercili nad jeziorem Wostok (czyli dość). Ten zna trochę grę, w
którą przyszedł grać – najbardziej lubi w niej to, o czym MG powiedział, że
jest fajne.
Urzeka go Graczka 2, ale nie
wie co z tym zrobić. Na wszelki wypadek jest staromodnie rycerski (w sensie
wyręcza ją we wszystkim, z czym i tak by sobie poradziła, robiąc z niej tym
samym ofiarę). Taki ubogi rycerz z włosiem tłustym.
Siedzi w spranej koszulce Mayhemu wsadzonej w
spodnie. Woli wprawdzie Within Temptation, ale jest mniej tró. W Internecie
rządzi. Na naszej sesji zagra Ventrue – najprawdopodobniej – chociaż nikt tak
do końca nie wie, bo to człowiek milczący i generalnie nie wiadomo.
Gracz 4 – on również jest followerem MG (dobry, staromodny
wodziarski guru musi mieć liczbę mnogą followerów) – czyli również przeżywa katharsis
na każde skinienie MG.
Ale ten jest nadaktywny –
macha grabiami, piszczy, odgrywa tak samo jak MG (czyli gada jak Gargamel).
Również startuje do gryzienia graczki 2 po szyi (co wkurza gracza 3). Do
Graczki 1 nie startuje, uznając terytorialność samczą MG. Mentorskim tonem
przywołuje innych do pionu (o czym również zaraz). Być może się z kimś pokłóci.
Jest w bractwie, więc wie lepiej. Czasami z miną znawcy wypowiada, jako wielkie
odkrycia, najbardziej zgrane, pospolite truizmy.
Ma brodę. W Internecie jest
kozakiem.
Gra - cholera nawet nie wiem - kimś kto ma tendencję do władania innymi, ale w taki złowrogi sposób - Tzimisce, Lasombra albo Tremere będą jak znalazł.
Gra - cholera nawet nie wiem - kimś kto ma tendencję do władania innymi, ale w taki złowrogi sposób - Tzimisce, Lasombra albo Tremere będą jak znalazł.
Prowadzenie:
Oczywiście – mamy teatr
jednego aktora – MG. On aktorzy – ale robi to strasznie. Jest groteskowy i śmieszny.
Każdy NPC gada jak Gargamel.
Teoretycznie rzecz ujmując,
nawet takie obalanie księcia w Wampirze można zrobić fajnie – robisz wtedy coś
na kształt miejskiego sandboxa i pozwalasz drużynie swobodnie bawić się
frakcjami – może nie jest to jakoś mega oryginalne, ale przynajmniej się nie
wkurzasz.
Nie! Nie tak wieszcz prowadzi.
Wieszcz pilnuje, żeby:
Sesja była popieprzona – najlepiej taka oniryczna, lekko
abstrakcyjna, niedpowiedziana. Ale bez ładu i składu. Tak w stylu „odwalę coś
głupiego, będzie dziwniej”. Tak, że nie wiadomo o co chodzi (bo i sam MG nie
wie).
Broń Boże nie przygotowywać się do sesji. Po co! Wrzucić coś
popieprzonego – to jest styl, to jakoś zajmie czas. Ważne, żeby co chwila
przypominać, że w zasadzie się nie przygotowało (bo niby MG miał tzw. Życie –
chociaż i tak wiemy, że cisnął w Starcratfa).
W związku z powyższym nie wiadomo o co chodzi. Źle mówię. BG nie
wiedzą o co chodzi. Wszyscy, ale to bez kitu wszyscy NPC wiedzą. Baba z kiosku
(nocnego, rzecz jasna) wie. Wszyscy robią mądre minki i wiedzą. Tak naprawdę
nie wiedzą (no bo MG nie wie, pisałem już przecież), ale dobrze udają.
Co jakiś czas wpada ktoś bez sensu się bić. Taki strzał z dupy – a
to łowca z PMem, a to wilkołaki. Ktoś chce Cię zabić, nie wiesz czemu, MG nie wie czemu, nie łączy się to z
wydarzeniami. Taki randomowy zabójca.
Realizm – musi być, chociaż to gra o Wampirach podnoszących
autobusy. Ale… nie chodzi o realizm wydarzeń (bo banda zabójców wampirów
prująca z PMów w centrum miasta to nieszczególnie realistyczna wizja). Realizm
oznacza, że MG może nie rzucać kostkami jak nie chce, bo przecież realizm go
wyręcza.
Ale jak już rzuca kostkami to i tak oszukuje. Nieudolnie, ale myśli
że świetne. Chłopcy! Dziewczynki! To trzeba umieć. Jak nie umiesz, to graj
uczciwie, albo z góry zaznacz, że nie stosujesz mechaniki.
MG wujowo zna mechanikę. Ale jeśli okaże się, że któryś z graczy
zna ją lepiej, to oczywiście mądrzy się, nie rozumie, że MG ma na głowie cały
świat gry (nawet jeśli widać, ze jest zupełnie nieprzygotowany, a świata gry
nie ogarnia). MG oczekuje, że skoro sam jest matołkiem, to wszyscy inni będą.
Potencjalna kosa z Graczem 4 – bo to zwykle on zna zasady. Gracz 3 też zna, ale
jest zbyt służalczy, by o tym pamiętać.
Zabieranie kart postaci – tego na żywo nie widziałem, ale ktoś
podał taki sposób na jednej z Pyrkonowych Prelekcji. Generalnie jak gracz zna
zasady lepiej niż MG, to należy zabrać graczowi kartę postaci i przed każdym
rzutem odpytywać go z jego statystyk. Jak zgadnie – ma prawo do rzutu, jak nie
– to automatycznie uwalił. Będzie wiedział, że ma nie wychodzić przed szereg.
Udupianie – Poznajcie jak smakuje piekło Starego Świata! Generalnie
wiadomo o co chodzi – MG uwala postaci, ale w żenadziarski sposób – nie po to,
by było fajnie (bo problemy postaci mogą pozytywnie odbijać się na jakości
sesji), ale po to, by pokazać że może.
Przekraczanie granic – MG uprawia Sztukę. Sztuka w jego oczach uprawnia
do wszelkiej patologii. Chodzi o takie jechanie po
postaciach, żeby uderzyć w słabe punkty prowadzącego daną postać gracza. Np.
jeśli komuś umrze ojciec, to należy zmusić jego postać, by zabiła własnego ojczula
w grze. Pół biedy jeśli gracz się na to świadomie zgadza – gorzej gdy MG
narzuca takie motywy, jeszcze robiąc pranie mózgu, że to właśnie jest dojrzała
gra.
Railroad – nieważne co zrobisz, to z toru nie zejdziesz. Przygoda
potoczy się wedle wizji MG, czy tego chcesz czy nie. Nawet jeśli MG jeszcze nie
wie jak się potoczy cała historia, to i tak nie pozwoli graczom na żadną
inwencję.
Wyjścia na stronę – po godzinę z każdym z graczy. A co, nie wolno?
A jak gracze grają?
Przywołują do porządku – jeśli dyskutujesz z „bo tak” ich MG, to
sami przywołają Cię do porządku krzycząc „MG ma zawsze rację”. Jeśli MG powie,
że nie ma racji to tym samym odpali paradoks Eubulidesa i prawdopodobnie
zawiesi wszechświat.
Poza tym są niezbyt aktywni – dotyczy głównie Gracza 1 i Gracza 3.
Gracz 1 (panna MG) owszem, może pobawić się w interakcje, ale tylko z NPCem
granym przez MG i to wtedy, gdy cała uwaga świata gry jest skierowana na nią.
Gracz 3 zaś, jest tak cichy, że trzeba co jakiś czas przykładać mu lusterko do
ust, by sprawdzić czy oddycha. Ogródkowi warzywnemu na sesji mówię nie!
Starają się spiskować przeciwko sobie – co nie jest nawet takie złe, jeśli wynika z
pewnej umowy, ale tutaj wynika tylko z wzajemnej złośliwości usprawiedliwianej
przeświadczeniem, że tak właśnie wygląda dojrzała gra.
Zachowują się jak stado dzików – ale jak powiesz słowo „dupa” to
zgorszenie. Kwaszą się nawzajem o wszystko, serwują pełny komplet patologii
sesyjnych, wykorzystują sesję do macania koleżanek, serwują gwałty – sama
patologia. Ale jak powiesz „dupa” to chamstwo!
Potępiają grę przepakami, ale każdy ma postać 8 pokolenia (Graczka 1 ma postać 5 pokolenia, ale jak to się stało nikt nie wie). Dla niekumatych - im niższe Twoje pokolenie tym silniejszym wampirem na dzień dobry (w zasadzie na dobry wieczór) się stajesz. Teoretycznie na starcie można wykręcić pokolenie niższe niż ósme, ale wtedy wydajesz na to punkty wolne - a te najlepiej ładować w dyscypliny.
Potępiają grę przepakami, ale każdy ma postać 8 pokolenia (Graczka 1 ma postać 5 pokolenia, ale jak to się stało nikt nie wie). Dla niekumatych - im niższe Twoje pokolenie tym silniejszym wampirem na dzień dobry (w zasadzie na dobry wieczór) się stajesz. Teoretycznie na starcie można wykręcić pokolenie niższe niż ósme, ale wtedy wydajesz na to punkty wolne - a te najlepiej ładować w dyscypliny.
Mają odmienne poczucie humoru – nawet nie mówię, że gorsze – bo
może nie. Ale dla mnie ważne, by nadawać na tych samych falach i źle czułbym
się, gdyby ekipa nie ogarniała mojego poczucia humoru, albo gdybym musiałbym słuchać
jak jarają się, zupełnie niezrozumiałych dla mnie żarcików.
"Zabieranie kart postaci"
OdpowiedzUsuń- Toż to przepis z bodajże Graj Twardo Wicka :)
Wypisz wymaluj opis sesji u jednego gościa z Łodzi, gdyby nie inne typy graczy, pomyślałbym, że go znasz :D
OdpowiedzUsuń"Jeśli MG powie, że nie ma racji to tym samym odpali paradoks Eubulidesa i prawdopodobnie zawiesi wszechświat."
OdpowiedzUsuńBombowy tekst.
Do ideału jeszcze nieco brakuje, ale jesteśmy na dobrej drodze :]
OdpowiedzUsuńNo ładnie, Drachu, właśnie mi uświadomiłeś jakim jestem dziadem. Takich okazów to ja nie widziałem od - nie przesadzając - ostatniego przełomu tysiącleci. Wątpię, czy takie patologie występują jeszcze w naturze. Nie miałeś świeższych sucharów? ;)
OdpowiedzUsuńDobry tekst, BTW.
Dzięki za miłe słowa :)
OdpowiedzUsuńCzytałem Graj Twardo, ale tam kwiatków było na tyle dużo, że ten z kartą bohatera umknął mi najwyraźniej.
Gorath: Oni żyją. Poza Internetami z ich forami i blogami są całe zagłębia takich graczy. Protoplastów niektórych z moich typów spotykam czasami (np. na Pyrkonie) - żyją, mają się dobrze, dalej grają, gryzą w szyje i gromadzą follwerów.
Zresztą - weźmy taki Pyrkon. co roku są prelki o klanach w Wampirze - w tym roku bodaj o Toradorach. Ludzie na nie przychodzą :)
Zniszczyłeś właśnie moją wiarę w ludzi ;)
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest. Miałem taką sesję, która spełniała sporo z wyżej wymienionych warunków i do tej pory mam lekką traumę.
OdpowiedzUsuńGrałem z parą, jak się później okazało dosyć niesławną (był o tej parze nawet flejm na Polterze) w 7th Sea.
Powinienem był się zorientować, że coś jest nie tak, gdy stworzono mi postać z tak na oko 10 stronami historii, opisów nawet najdalszej rodziny (przy czym bardzo bogato zostały opisane takie detale jak oszdobne spiny noszone przez kobiety z rodziny, czy sposób woskowania wąsów wujów [true story]) itp. Jak się później okazało ja byłem zobowiązany do uzupełnienia historii podobną ilością tekstu, przy czym jak się coś nie podobało MG i jego żonie, to oczywiście trzeba było poprawiać - często sami dyktowali na co miałem poprawiać. Historie poprawianą miałem jakies 7-10 razy.
Byłem jeszcze dosyć niedoświadczony i cholernie naiwny więc pomyslałem, że może później będzie dobrze. Nie było.
Żona MG - to było coś pomiędzy Graczem 1 a 2. Tzn jej postać była vathayką zającą ichnie tajemne sztuki walki, do tego 2 tradycyjne szkoły szermiercze i władająca magią ussuryjską. (gdzie ja startowałem z normalną a nawet trochę osłabioną przez MG postacią).
Odniosłem wrażenie, że MG boi się swojej żony, w wyniku za każde działanie, które nie podobało się jej byłem karany (a nie podobało się jej posiadanie własnego zdania, niezgodzenie się w dyskusji, zagadanie do innej postaci kobiecej itp.).
Na samym początku chyba po to, żeby pokazać kto tu rządzi sprowokowała pojedynek w którym walcząc wręcz (przypominam 7th Sea) powaliła moją postać jednym rzutem (obrażenia chyba 10z10 zadawala). Zresztą po sesji dostałem burę za to, że zgodziłem się wziąć udział w tym pojedynku zamiast błagać o wybaczenie.
Sam świat to zdecydowanie nie była Thea w wersji z kanonu. O tym, że za każdym krzakiem nie czeka banda popleczników (tak - nie drabów tylko popleczników) atakujących za niezgadzanie się z postacią żony MG przekonałem się dopiero wiele lat później gdy się przełamałem i spróbowałem zagrać w ten system raz jeszcze, już z normalną drużyną.
Żona MG szczyciła się tym, że studiowała psychologię i po sesji dostałem długiego maila o tym jak źle odgrywam psychologie mojej postaci (byłem między innymi za mało tchurzliwy) a gdy podziękowałem im za grę jeszcze przez jakiś czas dostawałem maile i sms-y jaki to ja niedojrzały jestem, że nie chcę z nimi grać. Dowiedziałem się też, że tracę jedyną w życiu szanse na odniesienie sukcesu w życiu. Bo oni nie tylko grali, ale też "wychowywali" swoich graczy na ludzi sukcesu.
Wynikła z tego jedna pozytywna rzecz - bez względu na to jak słaba jest sesja w której uczestniczę mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że grałem w gorszą :D
Pozdrawiam
Rag
O kurde.
UsuńRozwaliło mnie na kawałki. Tzn. jasne - ja też spotykałem ludzi, starających się mnie w jakiś sposób RPGowo ukształtować. Ale nie na taką skalę.
Najgrubsza akcja, to trafienie do ekipy ludzi, którzy strasznie jarali się opisami. I okej, mamy wprowadzenie, przedstawiamy bohaterów, ja opisuję swojego - i ichni guru mów "ho ho ho, widzę, że się koledze pomyliła kolejność opisu" - bo pominąłem wygląd dłoni postaci, dopiero później napomknąłem, że są wielkie i spracowane. Ale luz, drobiazg.
Za drugim razem jeden z padawanów guru, przy okazji opisu wręczył mi kartkę, gdzie w punktach wypisał co i w jakiej kolejności powinienem opisywać. Jeszcze ze źródłami (księga bajarza z Wiedźmina i nauki guru).
Grałem z nimi długo (bo w sumie było spoko), ale wycwaniłem się - pokazywałem obrazki w podręczniku i mówiłem - gram tym kolesiem.
BTW. Mów kto to był.
http://polter.pl/Ninetongues,blog.html?11107 - adres notki blogowej na polteru o tym problemie.
OdpowiedzUsuńOgółem to jest para, z która mieszkała jakis czas w lublinie, warszawie a z tego co słyszałem nawet w dublinie ludziom robili krzywdę. Myślałem, że jestem odosobnionym przypadkiem, ale znam dosłownie kilkadziesiąt osób, z którymi grali i które mają takie same wrażenia jak ja.
Mówią na nich "ludzie jaszczury" z racji gekona czy jakiegoś innego gada (nie znam się) kktórego ta para posiada. Po tym właśnie poznaliśmy, że mówimy o tych samych ludziach.
*Wywyższająca się żona MG po psychologii
*MG pod pantoflem żony
*Jaszczur w mieszkaniu
*Naprawdę DZIWNE podejście do RPG
Jak będziesz kiedyś grał u jakiejś nieznajomej pary to sprawdzając powyższe punkty dowiesz się czy to oni.
Pozdrawiam
Rag
Ja wiem, że po czasie i nikt pewnie nie przeczyta, ale... ludzie Jaszczury właśnie zadeklarowały Czarną Wołgę w plebiscycie na mój Nightmare Fuel! Będą mi się śnili po nocach!
OdpowiedzUsuń