sobota, 11 maja 2013

Kampania w Necessary Evil - Sesje 1-3


Cześć!

Kampania w Necessary Evil toczy się niespiesznie, ale skutecznie. Za nami już trzy sesje po reaktywacji, raczej krótkie (a nazwanie ostatniej pełnokrwistą sesją to gruba przesada). Jednakowoż kampania się toczy i wierzę, że teraz uda nam się utrzymać regularne tempo spotkań, które z czasem ulegną wydłużeniu. A teraz, w pewnym skrócie, pozwolę sobie przedstawić wydarzenia minione, by nie zostały zapomniane.
Jak zwykle - kursywą są takie moje małe uwagi na marginesie. Trochę o motywacjach moich jako MG, trochę luźnych spostrzeżeń.
Okej? To jedziemy.

Kampanię w nowym składzie zaczęliśmy w podziemnym laboratorium Terrona. Tam, bohaterowie – Cierń, Oberleutnant Deutschland oraz Diuk urządzili sobie metę. W laboratorium było też kilku uśpionych, złapanych przez Terrona łotrów podłączonych do aparatury podtrzymującej życie. Scena przedstawiała jak są wybudzani, jak wydostają się ze szklanych tub w których byli zanurzeni i jak dołączają do Omegi. W ten sposób nasza komórka ruchu oporu została wzbogacona o trzy silne osobowości – Scorpiona, Psykera i Sentinela – chociaż, rzecz jasna, nie obyło się bez kilku chwil negocjacji.
Scena miała na celu wprowadzenie do kampanii postaci Scorpiona (vel Titusa). Poza nim i Cierniem sami NPCe – Diuk i Deutshland to dawne postaci Fena i Owcy. Psykera i Sentinela wprowadziłem jako wspieraczy BG i ewentualne postaci rezerwowe na wypadek zgonu na sesji.
 
Zanim ruszyliśmy dalej Titus postawił Omedze jeden warunek – musi koniecznie, teraz i zaraz upewnić się, że jego matce nic nie jest. Dlatego wraz z Cierniem skoczyli do South Pointu i zobaczyli jak się miewa szanowna rodzicielka jednego z naszych łotrów. A miała się nie najlepiej – samotnie tkwiła w ubogim mieszkaniu. Widać było, że kilkumiesięczna nieobecność syna mocno się na niej odbiła finansowo, bo z domu poznikały co wartościowsze przedmioty. Scorpion postanowił nie ujawniać się na razie, by nie ściągnąć na matkę kłopotów.
Bo wiecie – Scorpion (vel Titus) również ma poważną zawadę polegającą na opiekowaniu się matulą. I (wierzcie lub nie) jeszcze poczuje brzemię tej zawady.

 Wtedy z bohaterami skontaktował się przez Comlinki (u nas to trochę nowocześniejsze wersje Pip-Boyów) sam Dr Zniszczenie i zlecił kolejną misję z Matplanety. Jakiś czas temu jedna z doświadczonych komórek Omegi została wysłana do podwodnej bazy obcych i nie wróciła. Od tego czasu cisza w eterze – baza milczy, Omeganie również. To było umieszczone na dnie morza laboratorium, gdzie ufole coś niecnego knuli. Cel misji to dostać się na miejsce, wyciągnąć wszelkie informacje o planach obcych, sprawdzenie co się stało z poprzednią drużyną i rozwalić wszystko w drobny mak.
Postanowiłem poprowadzić „The Trouble at Hydrobase 11” – to jedna ze Zdziczałych Opowieści nie należących do głównego wątku kampanii. Wybrałem ją bo:
- Podoba mi się
- Jest fajnym wprowadzeniem
- Można ją tak zmodyfikować, by odsłonić przed bohaterami większy kawałek tła kampanii
Oczywiście, było trochę dostosowywania jej pod naszych herosów, ale to nie były jakieś karkołomne przebudowy.

 
Bohaterowie mieli za zadanie dostać się do podwodnej bazy. Aby to osiągnąć, trzeba mieć jakiś zanurzalny środek transportu. Nasze łotry otrzymały namiary na słabo chronioną placówkę, mającą takie pojazdy na stanie. Ale! Aby nie było za łatwo placówka ta znajdowała się w ruinach Nju Jorku (inwencja własna). A to przecież kawał drogi! Bohaterowie przekradli się do portu, zaokrętowali na jedną ze zautomatyzowanych barek wożących materiały do badań do Nowego Jorku i już po kilku godzinach byli na miejscu.
Pozwoliłem sobie umieścić Hydrobazę 11 na dnie Atlantyku, w oryginale był Pacyfik, ale nie chciałem epoepei związanej z bujaniem się przez Stany.

Na miejscu doszło do kilku chwil brutalności – ochrona, chociaż nieliczna, stawiła zdecydowany opór i nie obyło się bez przemocy. Ale to gra o łotrach, więc była to przemoc uzasadniona i mile widziana! Co prawda na miejsce akcji szybko ruszyły posiłki ufoli, ale nadjechali dość późno, by zobaczyć zanurzającą się łódź podwodną (c’mon, nie nazwę tego plastikowego batyskafu okrętem) i porobić trochę nieszkodliwych fajerwerków.
Fajnie, że walka dała poczuć graczom moc ich postaci.

Potem trochę pobawiliśmy się łodzią podwodną i bohaterowie dotarli do Hydrobazy Jedenastej.
Łódź podwodna uległa zniszczeniu.

Bazę prowadziłem w takiej trochę horrorowej konwencji (na ile horror jest możliwy w grze o superłotrach). Okazało się, że podczas poprzedniego ataku Omegi zostało uwolnione jakieś draństwo, nad którym tutaj eksperymentowano. To draństwo zjadło załogę stacji, zagryzło Omeganami i jeszcze zdążyło się rozmnożyć.
Nasze łotry badały spowite mrokiem korytarze, co i rusz odnajdując ślady brutalnej, krwawej walki. W końcu odnaleźli też sprawcę całego zamieszania wraz z dwoma swoimi mniejszymi kopiami i stoczyli z nimi zwycięską walkę. Po walce, nasi herosi przekopali bazę danych obcych i odkryli, że na Ziemi jest jeszcze jedna rasa obcych – Proteanie. To od nich pochodzą wszyscy nadprzyrodzeńcy. To ich bogiem był tajemniczy Outsider. To ich DNA posłużyło do stworzenia bestyji (poprzez uszlachetnienie tkanek jednego z obcych-płetwali).
Podręcznikowe statsy potwora były takie sobie – pozwoliłem sobie dopakować bestię i dodać jej obstawę.
Przekazałem bohaterom trochę informacji stanowiących tło gry. Wedle kampanii powinni uzyskać je później, ale sądzę, że tak wyszło lepiej. Dzięki temu nie będę prowadził opowieści „Crossbreeds”, która mnie nie urzeka.

 
Po powrocie do Star City bohaterowie dostrzegli, że wydział propagandy ufoli nie obijał się podczas pobytu naszych Omegan pod wodą. Wszystkie agencje informacyjne pokazują materiał nagrany kamerami ochrony, pokazujące demolkę w porcie. Oczywiście wszystko opatrzone odpowiednim komentarzem – że był to egoistyczny napad na magazyny z żywnością przeznaczoną dla Star City – czy coś w tym stylu (nie mówiłem dokładnie jaki był to komentarz – podkreśliłem tylko, że ufole szczują ludność przeciw naszym łotrom). Cierń jest pewien, że ogląda to Kimberley (czyli jego mała siostra), a Scorpion wiedział, ze i jego matula pozna treść „reportażu”.

Problem był taki, że podczas walki z potworem, jeden z naszych łotrów został zainfekowany – bestia złożyła mu jaja w klatce piersiowej i za kilka dni wykluje się kolejna kopia naszego monstra, zabijając tym samym nosiciela. Chłopaki chcieli zwrócić się o pomoc do Dr Destrukcji, jednak ten miał ich w zadku.
Zniszczuś wychodzi z założenia, że jeśli nie umiesz sam zadbać o siebie, to nie jesteś mu jakoś nadmiernie potrzebny, ergo – możesz zdychać. Doktor obiecuje wysoką nagrodę dla tych, którzy przeżyją, ale niańczenie po drodze odpada – w końcu jest łotrem, a organizacja jest mocna nie dlatego, że ma jakieś zaplecze, a dlatego, że w jej skład wchodzą kolesie zjadający wieżowce.

W tej sytuacji nasze łotry zdane były na siebie i na laboratoria medyczne LuthCorpu (firmy Diuka). Diuk, po konsultacji ze swoim personelem, zdecydował się wziąć obu łotrów pod narkozę – co do Ciernia byliśmy pewni, że ma w klacie skrzek ufola. Scorpion, rzekomo, miał zostać zaatakowany bakteriologicznie.
Nie był. To kłamstwo Diuka, postanowił shandlować kumpli w zamian za amnestię. Podły NPC.

Kolejna scena rozgrywa się pod ziemią, w tajnym laboratorium. Cierń i Scorpion budzą się z narkozy – są zanurzeni w szklanych tubach wypełnionych jakimś gęstym płynem podtrzymującym życie, podłączeni do aparatury medycznej, pozbawieni swych mocy (tuby podłączone były do Nulifikatorów), na dodatek bardzo zmęczeni po zabiegach (-2). Widzą jak na zewnątrz Diuk gada z dwoma facetami w białych kitlach. Pozornie wszystko jest pod kontrolą, jednakowoż gdy jeden z rozmówców odwraca się, by zerknąć na uwięzionych staję się jasne, że to ufol – V’sori. Zdrada!
Rozlega się kanonada – to Oberleutant Deutschland spostrzegł spisek i wpada do pomieszczenia siejąc z CKMu. Jeden z kosmitów pada martwy, ścięty pociskami. Drugi zostaje zraniony, a rykoszetujące pociski zarysowały przy tym ściany szklanego więzienia Ciernia.
Po chwili jednak wystrzały ustają, a Deutschland, najwyraźniej oszołomiony, opuszcza karabin. Stało się jasne, że ktoś przejął nad nim kontrolę!
Na tym zakończyliśmy sesję. A to żem klifczejndżera dowalił. Prawda?

Trzecia sesja była króciutka (około 90 min.) i składała się głównie z bicia ludzi. W wielkim skrócie – nasi gieroje wydostali się ze szklanych słojów, pobili z Deutschlandem (tym samym wyrywając go spod kontroli umysłu). Potem Deutschland pobił Titusa (wyrywając tym razem jego spod kontroli umysłowej obcych). Pobili obcych, Diuka wyssali systemem wentylacyjnym (bo zamienił się w mgłę), pobili ochronę, zepsuli AI LuthCorpu i są gotowi do wyjścia na powierzchnię.
Kontrola umysłu jest potężną bronią w arsenale ufoli.

Mam nadzieję, że już wkrótce spotkamy się na kolejną sesję. Wszystko wskazuje na to, że jutro.

1 komentarz:

  1. Niezłe, podobało mi się, aczkolwiek w finale, w laboratorium, chyba za dużo udzielali się enpisi.

    OdpowiedzUsuń