Cześć.
Erpegi się kręcą. Po raz kolejny spotkałem się z Ellaine, Hebi, Crokusem i Molem by rozegrać sesję w barwnym, acz kompletnie przeczącym prawom fizyki, uniwersum Gwiezdnych Wojen. Dalej w Edge of the Empire. Wprawdzie między naszymi sesjami wyszło też Age of Rebellion – druga gra osadzona w realiach Starych War, jednakowoż wstrzymam się (chyba zresztą definitywnie) z zakupem tego podręcznika. Aż tak mnie ten konflikt nie kręci – chociaż widziałem, że sprzedaje się jak ciepłe bułeczki. To trochę jak z grami z uniwersum 40k – uważam Dark Heresy, czy Rouge Tradera za znacznie znośniejsze fabularnie niż takiego Deathwatcha, ale (jak się okazuje) jestem chyba w mniejszości.
Na warsztat postanowiłem wziąć „Under a Black Sun” – to darmowy scenariusz dostępny na stronie Fantasy Flight Games, całkiem fajny. Nie jakiś mega zakręcony, ale nie przesadzajmy – Star Wars to nie jest gra, która w onirycznym, niedookreślonym nastroju opowiada o wewnętrznej walce bohaterów, ich próbach samookreślenia, odnalezienia swojego ja, oraz o wewnętrznym rozdarciu między szalejącą bestią, a tlącą się istotą człowieczeństwa (kosmitieństwa?). Chociaż, jeżeli dobrze pomyśleć, to ten opis nieźle pasuje do przypadku Anakina Skywalkera.
Tym niemniej – Edge of the Empire to gra o cwaniaczkach z blasterami (z urządzeniami obronnymi korzystającymi z interfejsu point and click, że pojadę żargonem). I tego chciałem się trzymać, a Under a Black Sun nieźle mi pasuje do tej konwencji.
To jak? Jedziemy?
Okej, pozwolicie że przypomnę naszych bohaterów:
- Ellaine – Yunn’seca – twi’lek, złodziejka.
- Hebi – H – beta – 3 – droid, technik
- Crokus – Ora, bothanin, łapserdak
- Mol – Arel, człowiek, asasyn
Sam początek
Scenariusz zaczyna się w momencie, w którym bohaterowie są już w centrum akcji. Włamują się do wieżowca będącego siedzibą jednej ze spółek powiązanych z niesławnym Czarnym Słońcem. Ich zadaniem jest rozpruć komputery w organizacji, by wyciągnąć z nich nazwisko człowieka, który zdradził mocodawców drużyny – syndykat Pyków.
Akurat tu była bzdurka logiczna. Pykowie szukali nazwiska kuriera, który buchnął nielegalną substancję mu powierzoną i sprzedał ją Czarnemu słońcu. Jak to szukali nazwiska – zapytałem siebie. To oni nie wiedzą komu powierzyli bardzo drogą rzecz? No bez jaj. Pozwoliłem sobie rozwinąć opis – doszło do wielkiej wtopy, wielu ludzi powiązanych z akcją znaleziono martwych (powiedziałbym, że rzeka oddała ich ciała, ale na Coruscant nie ma rzek), większość po prostu wcięło – zatem nie wiadomo kto nawalił i na jakim etapie przesyłka zaginęła.
Enter ochrona
W momencie w którym zaczynamy bohaterowie mają już zgraną większą część interesujących danych H-beta-3 znajduje w sieci korporacji również bardzo interesujące pliki (jednak zaszyfrowane), które mogą dotyczyć projektu którego jest owocem. Niestety, w tym samym czasie rozlegają się dźwięki alarmu i trzeba wiać. H-beta-3 postanawia jednak, że musi mieć te dane, więc postanawia zaryzykować. Pozostali członkowie drużyny przez chwilę powstrzymują nacierających ochroniarzy (aż nie zgrają się dodatkowe dane), a potem cała ekipa daje dyla przez okno – zeskakując na znajdującą się niewiele niżej platformę, przy której stoi zaparkowana taksówka.
Przy okazji jedna rzecz – jak mi bohaterowie skali przez to okno, to sprawdziłem jak w Star Wars wyglądają zasady upadania. O kurcze! Są mordercze! Dlaczego szturmowcy strzelają do ludzi z blasterów? Bardziej opłacałoby się spychać ich ze schodów!
Bułgarski pościkk
A może by tak odwiedzić w te wakacje Coruscant? |
Cała drużyna, wraz z lekko utykającym Orą, dopadła do latającej taksówki. Wbudowany w nią droid- kierowca przywitał pasażerów i wyruszył w drogę, szybko dołączając do strumienia pojazdów przelewających się między wieżowcami. Wydawało się, że wszystko jest w porządku, jednak w pewnym momencie robot pilotujący został zniszczony – okazało się, że ochrona budynku nie próżnuje i w ścigaczach siedzi na karku naszych bohaterów, prując przy tym z blasterów! Należało działać szybko – trzeba było pozbyć się jeszcze kopcącego wraku droida - pilota (który był zintegrowany z systemem sterowania, więc trzeba było zrobić to tak, żeby taksówką dało się kierować), trzeba było opanować łapiący przechył pojazd, trzeba było nawigować i z blastera odpędzać prześladowców. Szczęśliwie nasi bohaterowie dali radę uciec i dotrzeć do warsztatu Rębacza, który był ich pośrednikiem.
Fajnie wyszła ta scena. Bohaterowie mieli dużo fajnych pomysłów. Śmigaliśmy między wielkimi latającymi ciężarówkami, mając na karku przestępców i ścigającą ich policję Coruscant.
Interludium
Rębacz czteroręki. |
Zdobyty przez bohaterów plik był zakodowany, a że jego rozszyfrowanie trochę czasu zająć miało, to drużyna w międzyczasie skoczyła na miasto, rozwalić zdobyte na poprzedniej sesji pieniądze – poszło na pancerze (tzn. na wzmacniane ubrania, tylko H-beta-3 zdecydowała się na laminat) i różne drobne pierdółki. Po trzech godzinach bohaterowie byli już po zakupach, a Rębacz wyjawił im odkodowane imię zdrajcy – Kaa’too Leeachos – łowca nagród z gatunku Nikto. Pykowie zaoferowali po 1500 kredytów dla każdego z bohaterów w zamian za zdrajcę – lepiej żywego niż martwego, ale od biedy nieżywy też ujdzie.
Okej, ale jak znaleźć jednego typa na Coruscant? Na szczęście nasi bohaterowie to osoby dość blisko powiązane z półświatkiem, dlatego (po kilku testach Knowledge: Underworld) udało im się ustalić, co następuje:
- Kaa’too to łowca nagród o niepięknej reputacji. Ponoć zrealizował kilka „nieautoryzowanych” ujęć – czyli operował nieco poza jurysdykcją i regulacjami gildii. Facet czysto nie grywa i to niebezpieczny typ.
- Kaa’too to przy okazji straszny hazardzista, z pewnością puścił górę siana w ekskluzywnym kasynie zwanym Złotym Lew (a bo mi się zapomniało jak miała się nazywać). Tą jaskinię hazardu prowadzi jeden ze współklanistów Ory.
- Ponadto Kaa’too parokrotnie był widziany w towarzystwie niejakiego Specka – handlarza „przypraw” na co dzień widywanego w spelunie o nazwie Umbra.
Ogólnie, to informacje te przekazać miał Rębacz. Ale bez przesady, jest granica tego, jak bardzo NPC mogą wyręczać naszych bohaterów.
Umbra
Paskudna speluna, gdzie spotykają się przeróżne szumowiny (ale raczej z dolnej półki) i gdzie odbywa się dystrybucja środków w Imperium uchodzących za nielegalne. Na te niższe poziomy policja nie wjeżdża, nikt nie wkłada swoich rąk w rozżarzone węgła.
Bohaterowie szybko ustalili kim ten Spenk jest i wymyślili plan. Yunn miała łotra uwieść, skusić i poprowadzić w stronę krainy rozkoszy (do łazienki, krótko mówiąc), gdzie miał już czekać Arel z obnażonym… no blasterem powiedzmy. Tyle plan. Poszło inaczej, bo Spenk niby haczyk łyknął, ale potajemnie wezwał swoją ochronę – coś mu nie grało. Dlatego w łazience doszło do kilku nerwowych chwil negocjacji podczas których obie strony straszyły się nawzajem użyciem przemocy. W efekcie diler sprzedał Kaa’too, ale wziął za to okrągłego tysiaka.
Bohaterowie dowiedzieli się, że jakiś czas temu Kaa’too faktycznie oferował Spenkowi różne niemiłe substancje, po niewygórowanych cenach, ale tenże właśnie Spenk odmówił – kierując się zdrowym rozsądkiem uznał, że sprawa śmierdzi. Niestety, diler nie znał miejsca pobytu swego niedoszłego wspólnika, jednak wiedział, że Kaa’too nie tak znowu dawno temu kupił sobie myśliwiec – za niebagatelną sumę od firmy Zelcomm Industries i pewnie w jej bazach danych można poszukać danych kontrahenta.
Złoty Lew
To już nie jest speluna, tylko prawdziwy pałac na górnych poziomach miasta. Także i szumowiny tu bywające są z tych lepszych. Roar (też zapomniałem imienia ze scenariusza) – właściciel kasyna i przyjaciel Ory z radością powitał ziomka i jego przyjaciół (to ta słynna kocia gościnność, na pewno o niej słyszeliście) i wszyscy razem ucięli sobie pogawędkę. Okazuje się, że i Roar znał Kaa’too, który faktycznie, w Złotym Lwie nie narobił sobie przyjaciół. Za to długów jak najbardziej. Proponował właścicielowi nawet dużą ilość glitterstimu w zamian za umorzenie, ale Roar w branży narkotyków nie robi i robić nie chce.
Bothanin zaproponował bohaterom 3 tysiące kredytów jeśli odnajdą Kaa’too i zrobią mu trochę krzywdy. Żeby inni dłużnicy z większą atencją podchodzili do swoich nieuregulowanych rachunków. To dobre dla biznesu.
Zelcomm Industries
Bohaterowie wiedzieli, że ta duża korporacja handlowa jest w rzeczywistości przykrywką dla nielegalnych operacji handlu bronią, w której swoje wymanikiurowane paluchy maczają bonzowie z Czarnego Słońca. Sama firma, to jednak trochę widmo (mroczne?) – jej wieżowiec stoi na uboczu i jakiegoś przesadnego ruchu w nim nie widać. A nocą zupełnie pustoszeje – co na Coruscant nie jest takie powszechne.
Bohaterowie dokonali włamu i chociaż nie obyło się bez problemów, interwencji ochrony i pospiesznej ucieczki, to bohaterowie namierzyli miejsce pobytu Kaa’too. I okazało się, że łowca nagród (oraz zdrajca w jednym) zabunkrował się w sektorze 935 w starej fabryce kelerium.
Sektor 935
Kaa'too urodą nie grzeszył. |
Dawny, postindustrialny sektor Coruscant. Paskudne miejsce pełne zaniedbanych budynków oraz przeróżnej maści zwyrusów. Co ciekawe – akurat huta kelerium jest wciąż aktywna – proces jest w dużej mierze zautomatyzowany. Jedynie dwóch techników nadzoruje pracę licznych droidów. Tam też doszło do finałowej konfrontacji. Kaa’too nie spodziewał się gości, ale narobili trochę hałasu, więc zdążył się przygotować. Było fajnie, bo walka rozegrała się na kładkach i pomostach wiszących kilka metrów nad pracującą fabryką. Kaa’too skakał z kładki na kładkę na swoim odrzutowym plecaku. Bohaterowie walczyli nad rzekami płynnego metalu, chowali się za kłębami pary, wisieli na kładkach, dużo biegali – dość powiedzieć, że było fajnie. Starcie było też brutalne – Ora stracił przytomność i otrzymał trafienie krytyczne. Yunn również wyłapała krytola i skończyła walkę mając 0 hp (ale to ona zadała ostateczny cios powalający drania). Arel ucierpiał podczas eksplozji odrzutowego plecaka Kaa’too. Jedynie H-beta-3 wyszła z walki nietknięta.
Podsumowanie.
Z 95. Konstrukcja leciwa lecz udana. |
Bohaterowie zarobili 6 tysięcy na ujęciu Kaa’too. Do tego Roar dorzucił 3 tysiące. Ponadto udało im się przechwycić resztkę narkotyków, które sprzedali za 5 tysięcy. Razem 14 tysięcy. Co jeszcze istotne – bohaterom wpadł w łapy Z-95 Headhunter, który był własnością Kaa’too. Myśliwiec jest wart 55 tysięcy, ale bohaterowie raczej nie planują go sprzedawać. Zgodnie z informacją zawartą w podręczniku da się go podczepić do statku drużyny (chociaż, moim zdaniem, będzie to wymagało rezygnacji z grzbietowego działka), a Crokus już postanowił wydać tće kilka PD na umiejętność pilotażu pojazdów kosmicznych.
Myślę, że opłaty lotniskowe, paliwo i konserwacja statku bohaterów, jak również dostosowanie go do przenoszenia myśliwca wyniesie około 4 000 kredytów, zatem bohaterowie na czysto zarobili okrągłą dyszkę, co sumą jest miłą, ładną i zdrową.
Bohaterowie dostali po 25 punktów doświadczenia, które zresztą już wydali. Ogólnie widać pewien trend w rozwoju bohaterów.
Ellaine postawiła na specjalizację w kluczowych umiejętnościach – dla Yunn to koordynacja, skradanie się i złodziejstwo.
Hebi również specjalizuje swoją Habetę (w komputerach i mechanice), jednak do tego liznęła nieco drzewko talentów.
Crokus skupia się na wykupywaniu wielu, różnorakich umiejętności oraz odrobinę na drzewku łapserdaka.
Mol zaś dość konsekwentnie wykupuje talenty ze swojego drzewka.
Czas pokaże, które rozwiązanie działa najlepiej.
I obligacja – uznaliśmy, że wdzięczni Pykowie rozszyfrują pliki, które H-beta-3 zdobyła na początku przygody. Dzięki temu obligacja droida zmniejszy się o 5, a ja muszę wymyślić co w tych plikach zapisano.
Graczom dziękuję za sesję. Było w pytę :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz