poniedziałek, 21 marca 2016

Drugi kontakt z Apocalypse World

Cześć!

Dalej brniemy przez postapokaliptyczne pustkowia Świata Apokalipsy. Zagraliśmy drugą, tym razem już pełnokrwistą, sesję. Bardzo udaną zresztą.
Po raz kolejny chcę pokazać w notce jak sprawa wyglądała od strony MG, dla którego, było nie było, Apocalyse Engine stanowi pewną nowość. Czyli po raz kolejny będę truł o moich spostrzeżeniach, motywacjach, o tym co działo się za sceną – oczywiście na tyle, by nie psuć spoilerami moim graczom. Bo tego to bym nie zniósł.

Przed sesją siadłem z kartką, by poogarniać trochę fronty. To, tak naprawdę, bardzo zbliżona sprawa do pisania otwartego scenariusza. Określasz co będzie robił Świat - czyli jakie są frakcje, zmienne okoliczności i motywacje uczestników. Określasz też kluczowe wydarzenia - bo kolejne segmenty zegarów frontów to nic innego jak kolejne wydarzenia, które zdarzą się, jeśli nikt w tym nie przeszkodzi (jak w otwartym scenariuszu). I tyle. Może nie scenariusz jako taki, ale kawał solidnego prepu, cholernie zbliżony do pisania otwartego scenara.
Poszło mi na to ze dwie godziny – w bólach urodziłem dwa fronty zewnętrzne i jeden wewnętrzny (no bo wewnętrzny zawsze jest jeden i oznacza, tak naprawdę „pozostałe zagrożenia”). Sądzę, że mając pewne doświadczenie zrobiłbym to w czasie o połowę krótszym.


Anioł Bishop - postać Fena.
Zaczęliśmy od tego, że do drużyny dołączył nowy gracz – nowy w tej kampanii, bo ogólnie Fenrana to znamy od eonów, a i graliśmy wspólnie nie raz i nie sto. Fen zdecydował się wziąć Anioła – czyli wspomnianego na poprzedniej sesji NPCa – Bishopa. Fajnie, strasznie lubię Anioła – gdybym miał sam grać to właśnie Anioła (lub Psychola) wziąłbym jako pierwszego.
Szybko ustaliliśmy co i jak, Fen wybrał cechy i specjalne ruchy Anioła (własna klinika i to, że jak mu pacjent pod opieką wykorkuje, to postaci rośnie Dziw). Fen opisał swoją postać oraz ustaliliśmy, że jego klinika to rodzinny biznes, który prowadzi wspólnie z dzieciakami – Maxem i Shigusą. Spoko!
Przeszliśmy do Hxów – Fen zdecydował, że dobrze zna Pana Vegę, bo dzięki niemu udało się Aniołowi uratować jedno istnienie. Kogo? Fen i Aghad ustalili, że chodziło o Lilkę – miała wtedy kilka lat zaledwie, a życie uratowała jej transfuzja krwi od jej ojczula. Zupełnie naturalna sprawa, zgodność grup krwi itd. A przy tej okazji Bishop mógł się Vedze lepiej przyjrzeć – spoko.



Bishop zna też nieźle Sędziego – wspólnie dotarli do miasteczka i Anioł widział jak Sędzia rzuca wyzwanie lokalnemu watażce - Dremmerowi.
W oczach Pyła zaś Bishop dostrzegł dążenie do autodestrukcji. Coś takiego! Dostrzec taką rzecz u porąbanego sekciarza, wciągającego radioaktywny pył? Cóż za siurpryza!
Potem, w turze pozostałych graczy dowiedzieliśmy się też, że Bishop zostawił kiedyś Sędziego na pewną śmierć. Zawiódł po prostu – podczas walki z Dremmerem, gdy Sędzia został poważnie postrzelony, Bishopa sparaliżował strach. Nic nie zrobił – zdjęty grozą.
Ustaliliśmy też, że Sędzia nie żywi wrogości do Bishopa. Pogarda – to lepsze słowo.
No  dobra!

Gruby Clemenza - porucznik Vegi
Turlamy za posiadłość i sektę. I co? Pył ma pełen sukces – sekta ma nadwyżki, wzrost, przemoc. Skubany Pył, już drugą sesję z rzędu wpada mu zysk. Zaczynam się zastanawiać – ale co dokładnie robią ci sekciarze, że generują Ci sianko drogi Pyle? Przemoc, nierząd, kradzieże? Och, to proste – gdy werbujemy nowych członków oni oddają wszystko na rzecz kultu – hej, w końcu jestem sekciarzem, prawda?
Do kultu dołączył też jeden z poruczników Vegi – gruby Clemenza z rodziną.

Natomiast Vega ma trochę gorszy rzut – posiadłość generuje nadwyżkę, ale pojawiają się i choroby.
Doskonale.

Zaczynamy grę. Zapowiadam kłopoty – mamy scenkę w której Bishop zajmuje się Nochalem. To taki facet, który jakiś czas temu odszedł z Kultu Pyłu. Gość umiera. Na co? Objawy są paskudne, ale okazuje się, że pył strasznie masakruje przysadkę mózgową i inne gruczoły (m.in. nadnercza) – jak długo osobnik taki wciąga pył jest okej, ale po jego odstawieniu cała gospodarka hormonalna pada. I to tak, że następuje zgon.
Po chwili wykonuję kolejny ruch – tym razem przesuwam naprzód jeden z zegarów frontów – zaczyna się problem z wodą. Dodam też do tego stadko chorych -  w krótkim czasie do Bishopa trafia kilka osób z wyraźnymi objawami zatrucia chemicznego – no jakby się skubani Domestosu opili. Podejrzenie padło na wodę – i tak nie była za czysta. Bishop wysłał swojego syna po próbki, a córkę migiem do Pana Vegi, by ustawił warty i wstrzymał się z wydawaniem wody mieszkańcom.
Pan Vega tak robi.

Okej – mamy początek – objawiły się już choroby. Bishop i Vega się pobawili trochę. Pora zająć czymś Pyła i Sędziego. Wykonuję kolejny ruch.
Pył właśnie zalega sobie w siedzibie kultu (w melinie, nazwijmy po imieniu). Na ostatniej sesji został ranny, więc teraz dużo leży, a wierne wyznawczynie co jakiś czas go obmywają i zmieniają mu bandaże. Dobrze być guru sekty.
Zapowiadam kłopoty – pod magazynem, będącym siedzibą kultu pyłu, zaczyna kręcić się dwóch podejrzanych typów – odziani są w długie szmaty – więc to zapewne Ludzie Rzeki – rzeczni kupcy, pływający po okolicznym ścieku. Obserwujący miasto Sędzia widzi ich i odnosi wrażenie, że pod tymi szmatami mają broń (zupełnie słuszne wrażenie, dodajmy) – Sędzia rusza na miejsce z magnum w dłoni. Niby mógłby ich ze snajperki podziurawić, ale chyba woli załatwiać sprawy „close and personal”.
W czasie, gdy Sędzia zmierza na miejsce, jeden z napastników wkracza do meliny, a drugi filuje na ulicy.

Pył leży z dziewczynami, zjawia się nieznajomy – i - bez specjalnych pogadanek – sięga po klamkę. Wiadomo, że zaraz będzie niemiło (stawiam Pyła w trudnej sytuacji). Pył rozgląda się – czyta sytuację (1 pytanie) i pyta o najlepszą drogę ucieczki – no cóż – za filar i w mrok (jak przystało na dobrą melinę – tu jest ciemno) – to najlepsza droga ucieczki. Pył zrywa się by uciec – to, rzecz jasna, działanie pod presją – presją jest to, że można zatruć się ołowiem. Pył turla… i zawala test (mimo bonusów z czytania sytuacji). Napastnik otwiera ogień i trafia naszego Guru. Tym razem pamiętam o rzucie na rany – Pył rzuca fatalnie, a ja decyduję się pozbawić go przytomności. Napastnik widzi, że trafił i widzi, że Pył spłynął – sądzi zatem, że sprawa jest załatwiona po czym stara się uciec. Wybiega z magazynu i…
… i zatrzymuje się przed wylotem lufy magnum Sędziego. Ten w międzyczasie dotarł na miejsce, załatwił strażnika (przejmowanie siłą z hartem 3 to prawdziwy potwór) i przejął kontrolę nad sytuacją – niedoszłego zabójcę obezwładnił delikatnym postrzałem w kolano.

Po chwili nadszedł też Pan Vega z Bishopem. Anioł wziął się za łatanie rannego Pyła. Pan Vega i Sędzia zaś postanowili przesłuchać jeńca. Scena przesłuchiwania wyszła fajnie, ale nie będę opisywał Wam jak, bo notka puchnie. Ważne jest to, czego się dowiedzieli nasi bohaterowie – napastnik niewiele wiedział – niestety, to jego martwy kolega był dogadany w tej sprawie – wiedział jednak, że napad zlecił Pan Vega – przez jednego ze swoich ludzi – ponoć gubernator nie był zadowolony, że Pył dyma mu córkę.
Pan Vega jest zaskoczony – no bo przesłuchujesz typa i dowiadujesz się, że zleciłeś czyjeś zabójstwo. Nie mówię, Vegę kusiło, ale nie przedsięwziął żadnych kroków.

Mnich
W tym samym czasie Bishop składa do kupy Pyła. Udaje mu się i stabilizuje sekciarza na godzinie 6, ale, niestety, przez najbliższe 24 godziny Pył będzie co chwilę tracił świadomość. 
Bywa i tak. 
Pył w tym samym czasie chce otworzyć swój umysł – no w końcu, jest wszak sekciarzem, to jego mocna strona. Decydujemy się że wizja przychodzi do niego w majakach – sukces jest połowiczny, wizja jest niejasna, widzi zatem Pana Vegę, który zleca zabójstwo, jednak w pewnym momencie twarz Vegi zmienia się w oblicze Mnicha – szefa konkurencyjnej sekty.
To prawdopodobnie właśnie Mnich stał za zamachem na życie Pyła. U normalnych mieszkańców Oazy powoduje to pewnie tylko wzruszenie ramion. Ot - sekciarze wojują z sekciarzami. 

Gramy dajel – kolejna scena – co z tą wodą do diabła? Testy Bishopa wskazują, że została skażona chemicznie – silny odczyn zasadowy. Strasznie żrące paskudztwo, mogące powodować perforację żołądka, uduszenie... no i śmierć.
Jak pamiętacie – woda w mieście pochodzi z deszczówki – gromadzi się w wielkim wraku nieukończonego tankowca nieopodal pirsu mariny – stamtąd codziennie jej część jest przepompowywana do beczek i wydawana ludziom w mieście. Biznesu pilnuje stary majster – Hydrant – wraz z pomocnikami. Po zbadaniu sytuacji okazuje się, że Hydrant został zabity i wrzucony do zbiornika – podobnie zresztą jak kilka beczek z jakimś chemicznym draństwem.
Rzecz jasna, skażenie wody jest również moim ruchem, ale tajnym – pisząc jakim wlezę w spojlery.
Vega już kombinuje co dalej – wody nie wystarczy na długo, a na deszcze nie ma co liczyć. Postanawia dobić targu z ludźmi rzeki – jest w stanie dużo zapłacić, by woda docierała do osady.

Akcja na chwilę przystaje – a zatem odpalam kolejny zegar zagrożeń – następnego dnia do Vegi przybywają wysłannicy z miejscowości Latarnia – rybackiej osady, zbudowanej na cyplu, wokół starej latarni morskiej. Ponoć dostali ultimatum od organizacji nazywającej się Patrią, kontrolującej coraz większe tereny na zachodzie. To grupa militarna, ba – zuniformizowana, dobrze zorganizowana, uzbrojona i wyposażona – nawet mają jakieś pojazdy gąsienicowe! Twardy orzech do zgryzienia.

Xavier wygląda... no jak Xavier
W tym czasie Pył wraca do siebie – po 24 godzinach po swego mistrza przybywa jego pierwszy wyznawca
– Xavier, który prowadzi osłabionego guru do siedziby kultu. Fajnie. Przy okazji Pył dostrzega, że ten Xavier to jest chyba bardziej gorliwy niż on sam – Xavier pogardza Bishopem, pogardza mieszkańcami Oazy i naprawdę czeka, aż nadejdzie wielki pył i pośle wszystkich niegodnych do diabła.
Rzecz jasna, ta pogaducha też jest ruchem. Znowuż nie mogę powiedzieć jakim.

Pył szybko zdaje sobie sprawę, że już za tydzień – dwa władza należeć będzie do tego, kto ma wodę. Zresztą – sekta nie wielbłąd, pić musi. Pył staje na środku miasta i zaczyna nauczać – szybko gromadzi się wokół niego tłumek. Pył ma taki ruch, że może przewodzić tłumom – charyzmatyczny sekciarz, było nie było. I podburza skubaniec – szczuje mieszkańców Oazy przeciw Ludziom Rzeki – że mają wodę na łodziach (no trochę jej mają), że tam skąd pochodzą mają jej aż za dużo i że powinni się podzielić – tłum podchwytuje temat. Pył turla i osiąga taki sobie sukces (po uwzględnieniu wszystkiego w kupie 7). Wystarczy jednak, by mieszkańcy poszli spuścić lanie Ludziom Rzeki.

Tassio - drugi porucznik Vegi.
Na scenę wkracza jednak Pan Vega ze swoimi ludźmi – gracz (Aghad) mówi, że on nie pozwala gadać
takich głupot – i pyta czy Vega może przeszkadzać – spoko! Turlamy i wychodzi, że Vega skutecznie przeszkadza – opisujemy jak gubernator zabiera głos i mówi, że Ludzie Rzeki to nasi sojusznicy, że będziemy od nich kupować wodę, więc nie należy robić afery. 
Ludzie powinni zwrócić się teraz przeciw Pyłowi - no bo jeśli Vega przeszkodził skutecznie, to Pył zawalił test. Sędzia wyprowadza kultystę z placu - ostatnie czego Oaza potrzebuje teraz, to zamieszki.


Widzę, że u Bishopa jest trochę nudnawo. Przejawiał własną inicjatywę, kazał dzieciakom porozkładać przeróżne płachty i folię na noc, by rano zebrać trochę wody – fajnie.
Do Bishopa przychodzi trójka dzieciaków Mamy Narvell – Raptor, Joe i Kciuk – i bez owijania w bawełnę każą oddawać wodę.
Gang Narvell kręci burdlem w Oazie – Vega ich toleruje, bo co ma zrobić, ale to banda brutali. I jako brutale domagają się specjalnego traktowania – mają taki ruch. W tym wypadku chcą wody.
Bishop, po różnych przepychankach słownych, każe im zmiatać i zamyka drzwi.
Problemy z gangiem Narvell zaraz się zaczną. Bo te dzieciaki Mamy Narvell to dorośli ludzie o dość paskudnym nastawieniu.

W ostatniej scenie Sędzia gada z Lilką – mówi, że znika na jakiś czas, ale że wróci. Że ojciec naprawdę chce dla niej dobrze, że ma na siebie uważać – zostawia jej nawet swoje magnum do obrony. Strasznie podoba mi się ten kierunek – Vega jest… no zajęty miastem. Poza tym to dość nieprzejednany typ, zwłaszcza gdy chodzi o pył, Pyła i Kult Pyłu. Sędzia staje się tym samym takim opiekunem dziewczyny.
Lilka przyjmuje broń i mówi Sędziemu, że jest w porządku gościem. Wydaje się zrezygnowana.
Sędzia wskakuje do łódki i odpływa.

Jak mógłbym podsumować sesję?
Było fajnie. Fen szybko załapał jak działa AW. Pomagało w tym to, że i my już wiedzieliśmy jak wykonywać podstawowe ruchy, więc nie było z nimi problemów. Szkoda, że nie przygotowałem ruchu do leczenia zatrucia wodą, ale w sumie to żaden problem – Bishop ustabilizował zatrutych bezkostkowo, a na następnej sesji pokulamy czy udało mu się ich uratować.
Co więcej – zaczyna się dziać sporo – tutaj woda, tutaj pył, tutaj Mnich, tu Narvelle, tutaj Patria… a ja odpaliłem na razie zaledwie dwa zegary zagrożeń. Przygotowałem cztery zegary, a zatem dwa jeszcze są nie ruszone.
Potencjał zatem jest.

Widzicie też zapewne, że ilustrujemy postacie z naszej gry facjatami różnych aktorów. Kręcimy własnego Mad Maxa :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz