środa, 30 marca 2011

KB #20 Czego u MG nie lubię

Siema
Karnawał trwa, pojawiają się kolejne notki. Nic w tym dziwnego - temat jest ciekawy i na tyle ogólny, że pozostawia sporo miejsca na interpretację - a zatem i spojrzeń jest kilka. Fajnie.
Jeśli idzie o moje trzy grosze, to chciałbym skupić się na paru rzeczach, które mnie u MG wkurzają. Jakby to ująć - dawniej wolałem grac niż prowadzić, ale od pewnego czasu niemal zawsze mistrzuję. Czasami trafiam na sesję do innego MG, ale zazwyczaj tylko uświadamia to mi, że jednak wolę prowadzić. Jest kilka powtarzających się błędów, które skutecznie psuja mi każdorazowo zabawę. Pora poświęcić im kilka słów.

BTW - więcej informacji o 20 edycji Karnawału oraz zbiorcze zestawienie wszystkich wpisów znajdziesz pod  tym linkiem

Pierwszy disklejmer - nie uważam, bym był ideałem, ale lubię swój styl prowadzenia. Długo go wypracowywałem. Jasna sprawa - pewnie popełniam zupełnie inne niż opisane, całkowicie własne błędy. Tym niemniej - piszę o tym, co wkurza mnie jako gracza, a że nie gram sam u siebie... sami rozumiecie.

Drugi disklejmer - grałem też u wielu fajnych MG. Mac, Fen, Widłak, ment (i paru innych) - to nie o Was ten wpis.

Najbardziej irytującą mnie sprawą jest brak szacunku do mojego czasu. Jakby to ująć - jestem dorosłym człowiekiem. Wiecie - praca, żona, rodzina tu, rodzina tam, dom, samochód, rachunki, zakupy. Skołowanie wolnego dnia na sesję jest dla mnie sporym wyrzeczeniem. I nie po to rezygnuję z innych, dozowanych (bo w końcu weekend ma tylko dwa dni) przyjemności, żeby MG na moich oczach, kosztem mojego czasu, odwalał jakąś chałę. Nie oczekuję rekwizytów, skomponowanej ścieżki dźwiękowej, rozpisanego idealnie scenariusza i przećwiczonej gry aktorskiej. Większość z tych kwestii mam w nosie, a wręcz uznałbym jedną czy dwie za szkodliwe.
Ale oczekuję, że przed sesją MG poświęci kwadrans na przemyślenie "Jaką historię chcę prowadzić?", potem może przejść do "Jaki jest sens tej sesji?", by na koniec zastanowić się "Jaki efekt chcę uzyskać i w jaki sposób". Fajnie jeśli MG ma jakiś zarys fabuły, jakiś szkic historii, jakieś przemyślenia i pomysły. Wkurza mnie, kiedy MG z rozbrajającą szczerością mówi, że nie ma żadnego pomysłu na sesję (na którą ugadujemy się od cholernych dwóch tygodni), a w ogóle to mu się nie chce, a potem wstawia jakąś zapchajdziurę. Popołudnie z zada, a mogłem gdzieś wyjść z Ewą.

Drugą sprawą jest brak szacunku dla mojej inteligencji. Tak jak nie lubię MG, którzy zupełnie nie mają pomysłu po co gramy, tak samo nie lubię jak MG opowiada mi z góry zaplanowaną historię i udaje, że ją wspólnie tworzymy. Hej, prowadzę blisko 18 lat, doskonale widzę jak na chama MG wciska mnie z powrotem na oś fabuły.  To o tyle zabawne, że przecież i jemu i mi chodzi o to, by było fajnie.
Jeśli widzę, że moi gracze robią coś, co złamałoby moje przedsesyjne założenia, to łamię te założenia bez namysłu.

Trzecią sprawą jest brak szacunku do mojej spostrzegawczości - tu krótka sprawa. Jeśli MG wałuje w kościach, to to widać. Serio. Jeśli nie jesteś w stanie zaakceptować każdego wyniku rzutu to nie sięgaj po kostki. 

Czwartą sprawą jest brak szacunku dla mojego poczucia sprawiedliwości. Ogólnie nie lubię, jeśli jedna postać gracza jest szczególnie miła sercu MG, ma megawpytę historię, jest wyjątkowa, ma kilka specjalnych zdolności (np. przemiana w Wielkiego Demona w WFRP), a reszta jest tylko po to, by ładnie wyglądała w tle, a przecież w RPG gra się drużynowo c'nie? Podwójna wtopa jest wtedy, gdy ta megawpytona postać jest prowadzona przez partnerkę MG. Okej, może i MG nie łapie mnie za cycka, ale to nie powód bym statystował jego dziewczynie. Zresztą to ciekawa sprawa - bo już pal diabli możliwości. Czasami naszymi słabymi postaciami byliśmy w stanie zrobić 3 razy więcej niż nieogarnięta w danym momencie dziewczyna MG (bo prócz statsów, roli i historii liczy się też łeb gracza). Ale dobijały nas sytuacje, gdy MG pałował się z powodu krzywych pomysłów swojej dziewczyny, ostentacyjnie zlewając pomysły innych graczy (juz nawet niekoniecznie moje).

Podsumowanko
W zasadzie mógłbym pisać dłużej, ale myślę że konkluzja jest jasna - chodzi o szacunek. To ważna sprawa nie tylko w RPG, ale w każdej relacji międzyludzkiej. Czy to o charakterze wyłącznie towarzyskim (jak sesja właśnie), cze też (a wręcz w szczególności) w poważniejszych, głębszych relacjach. Bo te wszystkie rzeczy techniczne, jąkanie się, brak charyzmy, brak handoutów, nieopanowanie umiejętności mówienia przeponą, brak latających słoików i laptopa z muzą - to wszystko są pierdoły, drobiazgi bez znaczenia. Szczęśliwie - poza straconym popołudniem nie ma żadnych szkód z powodu nieudanej sesji.
Czyli co? Wzajemny szacunek podstawą udanej sesyji?
No jasne. To przeciez takie proste.

7 komentarzy:

  1. Hej, tu Darcane - autor bloga "k20" i gospodarz Karnawału #20. Cieszę się, że postanowiłeś do nas dołączyć ze swoim wpisem!

    Szkoda tylko, że nie dodałeś do wpisu linka do karnawałowego posta. Twoi Czytelnicy mają raczej utrudniony dostęp do wpisów innych blogerów. Poza tym: ja linkuję do Ciebie, Ty do mnie...

    Co do Twojego wpisu: poruszasz tu ważne tematy i myślę, że masz rację - szacunek to absolutny, fundamentalny wymóg na sesji RPG. To może wydawać si truizmem, ale zadziwiające, jak mało osób stosuje tę zasadę.

    Niejednokrotnie spotkałem się z brakiem szacunku do czasu innych graczy. Nie trzeba mieć rodziny na głowie, by kilka godzin spędzone na sesji było sporym wyrzeczeniem. MG nie jest bogiem, okej, ale jeżeli do czegoś się zobowiązał, powinien to teraz wypełnić. Podobnie ma się rzecz z fabułą, choć wiadomo, że nie każdy dysponuje talentem w wymyślaniu spójnych, ciekawych historii.

    Co do spostrzegawczości - moim zdaniem MG nie powinien ślepo trzymać się mechaniki i wyników na kościach, ale każdy gra jak lubi. Zresztą, nie znam sytuacji i być może mówisz o przypadkach skrajnych lub zupełnie niepotrzebnych.

    Kwestia gry z "dziewczyną MG" była już poruszana w Karnawale. Niestety, wygląda to zwykle tak, jak opisujesz. Wielka szkoda, bo każda osoba płci pięknej grająca w RPGi to skarb. ;)

    Przy okazji - dodaję Twojego bloga do obserwowanych w Google. :)

    Pozdrawiam
    Mateusz Nowak (Darcane)
    http://k20.radio404.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapomniałbym - zgadzasz się na zamieszczenie Twojego tekstu w okolicznościowym magazynie wydanym w formacie PDF? Odpisz na moim blogu lub wyślij mi maila.

    OdpowiedzUsuń
  3. Partnerzy Mistrzyń Gry, którym wydaje się, że skoro ich dziewczyna prowadzi, na sesji wszystko wolno to też niezbyt sprzyjające fajnemu graniu zjawisko. Tak, tak, istniejące! ;)

    Zgadzam się, jeśli chodzi o szacunek dla czasu graczy, jednak muszę przyznać, że zdecydowanie częściej spotykam się z odwrotnym zjawiskiem. Tj. graczami, którzy nie mają zbyt wiele szacunku do przygotowań MG - a przecież, jeśli myślimy o standardowej sesji, MG musi zrobić o wiele więcej niż gracze. Dlatego naprawdę, naprawdę nie lubię, kiedy gracz po raz kolejny zapomina zabrać na sesję kartę postaci czy nie dopisuje na niej PD albo gdy skąpi mi króciótkiego komentarza w stylu "to było fajne a tamto nie". A przecież dzięki temu na kolejnej sesji wszyscy mogliby bawić się lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  4. True, true, Blanche.

    Ja jestem w stanie wybaczyć Mistrzowi Gry, że się nie przygotował lub nie jest akurat w danym dniu dysponowany. Bywa. Choroba, zły humor, problemy. Jednego tylko nie zniosę. Gdy mi taki delikwent nawet nie raczy zadzwonić wcześniej, tak byśmy mieli czas zorganizować sobie alternatywną rozrywkę. To samo zresztą ze spóźnianiem się. Sam się czasem spóźniam, więc potrafię to zrozumieć. Zawsze jednak dzwonię wcześniej i wyjaśniam o której naprawdę będę, tak by współgracze mogli sobie w tym czasie coś konstruktywnego porobić, a nie czekać bez sensu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Och, oczywiście - szacunek graczy wobec MG to również temat rzeka. Wspólne ustalenie jak chcemy grać, nauczenie się mechaniki, przypomnienie sobie jak wygląda i co umie postać - spoko, wszystko to ważne rzeczy. Nie ulega wątpliwości.

    zaś co do nieprzygotowania MG - jak to dobry kumpel może napisać "Ej Bolo, odpuszczamy sesję, weź browary". Jeśli jakiś Mg z łapanki, to zwykłe "sesji nie ma, zostań z żoną" tez załatwi sprawę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Podpisuję się pod Waszymi wypowiedziami wszystkimi czterema kopytkami ;) Wzajemny szacunek to podstawa.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jedynym słusznym użytkiem z tylu lat doświadczenia pozostaje... nie grać u takich jak opisani przez Ciebie MG. ;) Najgorsze jest jednak, że gdy już się zostanie "etatowym" Mistrzem, to ciężko znaleźć kogoś na swoje miejsce.

    OdpowiedzUsuń