Cześć.
Dziś prywata – blog wraca do
funkcji użytkowej – tzn. ma służyć dobru sesji (oraz nabiciu sobie fejmu pisaniem o Fenranie*). Dlatego wpis powstaje głównie na potrzeby moich graczy. Chociaż jeśli ktoś chce czytać, to nie zabraniam.
Sprawa dotyczy rozpoczętej
dawno temu kampanii w Necessary Evil. Postanowiłem poprowadzić kampanię
splotów, odbyło się pewnie około pięciu sesji, było fajnie. Teraz, chciałbym
kontynuować kampanię od momentu w którym ją skończyliśmy, jednakże w dość
odmiennym składzie. A dzisiejsza notka ma być przypomnieniem minionych
scenariuszy dla Aghada, jak i wprowadzeniem do systemu dla Elfa.
Okej, czytaj dalej by dowiedzieć się ile z kampanii pamięta się po dwóch latach.
BTW - na nowo włączyłem captche na blogu. Wiem - niewygodne i mnie też wkurzają, ale bez nich wjażdzały mi spamboty.
Wstęp do Necessary Evil
Aż do początków końca XIX
wieku historia świata gry pokrywała się z rzeczywistą, jednak u zarania dwudziestego
stulecia na świecie zaczęli pojawiać się ludzie o ponadprzeciętnych
zdolnościach, ludzie łamiący prawa fizyki, chemii, oraz (w niektórych
przypadkach) prawa karne wielu państw. Początkowo było ich niewielu, jednak z
czasem ich liczba rosła. Część wykorzystywała swoje zdolności w dobrych celach,
część w złych. Tych dobrych nazywamy superbohaterami, złych superłotrami.
Nosili fikuśne stroje i walczyli z sobą nawzajem, a pierwsze strony gazet na
bieżąco relacjonowały kolejne incydenty. Świat przeszedł nad tym do porządku
dziennego, a bohaterowie urośli do rangi celebrytów. Jest to zrozumiałe –
wolisz należeć do fanklubu Perfekcyjnej Pani Domu, czy raczej preferujesz klub
miłośników Hulka, który rzuca czołgami w helikoptery? Dla mnie wybór jest oczywisty.
Jakiś czas później odkryto
Atlantydę. Siedziała sobie pod falami przez te wszystkie tysiąclecia,
zamieszkana przez rasę przypominającą ludzi, jednak obdarzoną niesamowitymi
zdolnościami telepatycznymi. Szybko okazało się, że DNA ludzi i atlantów pasują
do siebie na tyle, że związki międzyrasowe mogą mieć dzieci. Nad tym też Świat
przeszedł do porządku dziennego.
Potem okazało się, że na Ziemi
istnieje niesamowicie potężna istota zwana Outsiderem. Tajemniczy koleżka, o
którym niewiele pewnego można powiedzieć – może poza tym, że niedaleko
wschodniego wybrzeża USA stworzył dużą wyspę, mającą kształt ośmioramiennej
gwiazdy. Rząd Stanów Zjednoczonych pogonił Outsidera, a wyspę zaanektował i
zbudował na niej duże (ośmimomilionowe) miasto – Star City. Świat przeszedł nad
tym do porządku dziennego. Znowu.
W 2001 roku przylecieli
kosmici nazywani Kha’ternami (lub potocznie płetwalami). Przylecieli w niecnych
zamiarach, ale błękitna planeta nie dała się zastraszyć i nieźle radziła sobie
w walce. Oczywiście – prym w boju wiedli superbohaterowie na czele z Championem
i Aquariusem (superheros Atlantydy). Było ciężko, ale do przerwy wydawało się,
że Ziemia się wybroni.
Wtedy przylecieli inni kosmici
– V’sori - fajni, mądrzy i potężni i zgodzili się wesprzeć ludzkość (i
atlanckość) w walce. I faktycznie – w paru wielkich bitwach pogonili płetwali.
Podczas wielkiej fety mającej uczcić zwycięstwo, V’sori zaatakowali – uderzając
z chirurgiczną precyzją i mordując jakieś 98% superbohaterów oraz rozwalając
ziemskie systemy obrony.
Okazało się, że płetwale były
z nimi w zmowie i ich jedynym celem było wybadać słabości bohaterów i poznać
możliwości i rozmieszczenie ziemskich instalacji defensywnych, by V’sori mogli
pokonać Ziemię jednym ciosem.
Potem V’sori przystąpili do
bombardowania powierzchni planety, niszcząc każdą miejscowość na tyle dużą, by
miała własnego McKwacza, a potem zaczęli okupować planetę i zawłaszczać jej
naturalne dobra. Samych V’sori nie jest aż tak wielu, ale służą im płetwale i
pozornie nieskończona ilość droidów. Oszczędzili jedno, jedyne miasto – Star
City – i tam właśnie znajduje się kwatera główna sił okupacyjnych.
Ale prócz superbohaterów
istniały też uberłotry i jeden z nich – Dr Destruction zmontował z nich ruch
oporu, tzw. Omegę – chcą opanować Ziemię, a kosmitów uważają za znaczącą
przeszkodę na swej drodze. I właśnie w tych łotrów wcielają się bohaterowie.
Okej, to do rzeczy –
dotychczasowy przebieg kampanii.
Kampanię rozpoczynało trzech
graczy – Aghad, Fenran* i Owca. Spotkaliśmy się i stworzyliśmy bohaterów.
Aghad stworzył Ciernia –
mrocznego kolesia w skórach, z twarzą skrytą za maską hokejową. Cierń walczy
dwoma kijami baseballowymi owiniętymi drutem kolczastym (to są tak naprawdę
wibromiecze, ale podmieniliśmy tekstury). Cierń nie jest do szpik kości zły -
opiekuje się swoją siostrą, która porusza się na wózku i wykorzystywał swoją
moc głównie podczas kradzieży i napadów rabunkowych. Ale kradł z potrzeby, nie
chciwości, co robi z niego współczesnego Janosika.
Cierń potrafi się teleportować
z miejsca na miejsce.
Fenran* rozpisał typa mającego
być faszystowską odpowiedzią na Kapitana Amerykę. Oberleutnant Deutschland (bo
tak mu na imię) został wysłany w 1942 roku na pokładzie U-boota na wschodnie
wybrzeże z zamiarem siania terroru. Pech chciał, że po ataku bombami
głębinowymi okręt osiadł na dnie i dopiero po pięćdziesięciu latach
zahibernowany Bastian Kampf (tak brzmi nazwisko w „cywilu”) ocknął się letargu,
naprawił okręt i dotarł do USA.
Oberleutnant Deutschland
porusza się w zbroi dającej mu niesamowitą siłę i odporność. Ponadto posługuje
się karabinem MG-42, a na cięższe cele nosi Barreta.
Owca zagrał Diuka – wampira
zarówno w świecie finansjery, jak i w świecie realnym (no okej, w świecie gry).
Elegancki i dystyngowany Diuk stał na czele dużej korporacji współpracującej z
ufolami. Na pozór kolaborant, w rzeczywistości jednak agent oporu. Diuk,
chociaż bardzo słaby fizycznie był potężny mechanicznie – cały ten wampirzy
bagaż dobrze mu służył - potężny umysł, telepatia, telekineza i możliwość
zamiany w mgłę, w której to postaci niewiele go ruszało i fizyczne ograniczenia
nie były aż tak istotne. Groźna postać.
Nasze łotry spotkały się
zupełnie przypadkiem, można rzec, że to ślepy los postawił ich na swej drodze.
Siedzieli w jednej suce, pojmani, skuci kajdanami (tym rodzajem kajdan, który
„wycisza” ich supermoce), wiezieni poza Star City na przesłuchanie połączone z
wiwisekcją. Na moście łączącym Star City ze stałym lądem konwój został
zaatakowany przez Dr Destruction, który uwolnił naszych łotrów i złożył im
propozycję nie do odrzucenia – dołączcie do Omegi, albo zdychajcie. Wiadomo,
taki wybór to nie wybór, dlatego już chwilę później, postaci graczy podjęli się
swego pierwszego zadania. Chodziło o faceta zwanego Mindjack – miał on
informacje o niebagatelnym znaczeniu dla Doktora Destrukcji, jednak dał się
pojmać ufolom i został zamknięty w obozie w którym osoby obdarzone supermocami,
zakute w kajdany i nafaszerowane prochami czekają na swoją kolejkę na stole
sekcyjnym przybyszów.
Bohaterowie przybyli, spuścili
łomot obstawie, wyciągnęli z pudła Mindjacka i grupę najbardziej obiecujących
rekrutów, wezwali transport i uciekli zanim nadjechało wsparcie ochrony.
Był to scenariusz
wprowadzający, prosty, ale pozwalający graczom poczuć ich bohaterów i ich mega
możliwości – taki wybitnie zabawowy. Nie wprowadzałem żadnych wątków osobistych
uznając, że na nie przyjdzie jeszcze czas.
Drugi scenariusz zacząłem od
wprowadzania wątków pobocznych. Na razie jedynie mających dodać kolorytu –
poznaliśmy małoletnią siostrę Ciernia – dziewczynkę na wózku. Z czasem mam
zamiar wprowadzić więcej wątków z nią związanych.
Potem doszło do próby zamachu
na Diuka – zamachu za którym nie stali paskudni ufole, a wewnątrzkorporacyjna
konkurencja, dążąca do wyeliminowania szefa.
Potem z bohaterami
skontaktował się Dr Destruction – miał dla nich zadanie. Przechwycony wcześniej
Mindjack zdradził doktorowi ważne informacje – między innymi o tym, że gdzieś w
podziemiach Star City znajduje się opuszczone laboratorium martwego już
superłotra - Terrona. A w nim (w
laboratorium, nie w Terronie rzecz jasna) generator, zdolny do emisji mocy na
dużą odległość. Problem w tym, że za Chiny nie wiadomo gdzie dokładnie to jest.
Nasi bohaterowie zeszli do kanałów i po iluśtam przygodach i układach ze
zmutowanymi ludźmi kanałów odnaleźli wspomniane laboratorium. Pech chciał, że
bronił go wielki robot bojowy Terrona. Bestia straszna, ale trójka bohaterów
dała mu radę.
W laboratorium były, rzecz
jasna, ogromne tanki z jakimiś postaciami wewnątrz. Na początku miały być tylko
elementem tła – miały być zniszczone podczas walki z robotem, potem (jak
zobaczycie) ich koncept ewoluował.
Sesja trzecia i czwarta – zaczęła się od
sceny powrotu Ciernia do domu, po akcji w kanałach. Siostry naszego łotra nie
było w domu. Cierń się mocno zdenerwował, ale niepotrzebnie – okazało się, że
to sąsiadka zaopiekowała się dziewczynką. W ten sposób wprowadziłem postać
Anny. Panna minimalnie starsza od Ciernia, sympatyczna, może zajmować się małoletnią gdy
nasz łotr ma „nocną zmianę w porcie”.
Kolejny dzień to kolejna misja
– dzięki przesłanej energii Dr Destruction mógł odpalić uszkodzony komputer w
bazie Drużyny Alfa (najsłynniejsza ekipa superbohaterów, wykoszona przez
kosmitów) i wyciągnąć z niego dane – okażą się szalenie istotne na późniejszym
etapie rozgrywki. Na razie jednak drużynę czekało kolejne zadanie. Trzeba było
wyciągnąć z pudła pozostałych przy życiu członków rodziny prezydenta USA. Sam
prezydent dawno opuścił ten łez padół, jednak jego żona, córka i wnuczka aż do
niedawna dawały radę ukryć się przed obcymi. Teraz jednak zostały pojmane. Dr
Destruction nie jest filantropem, podejrzewa że jednak córka prezydenta zna
położenie tajnej bazy Hydry. Hydra to był jeden z łotrów, przejściowo związany
z prezydencką córunią, a w jego bazie odnaleźć można fanty, bardzo potrzebie
ruchowi oporu.
Najpierw dochodzi do najazdu
na posterunek kosmitów – fajna akcja, dużo rzeźniczenia i wybuchów. Tu po raz
pierwszy bohaterowie spotkali prawdziwego V’sori i już musieli przyznać, że to
łobuz jakich mało. Kontrola umysłu to potężna broń. Potem okazało się, że
poszukiwani zdążyli opuścić miejsce, więc Cierń wraz z Oberleutnantem
Deutschlandem przechwycili konwój pojazdów i znów doszło do fajnej akcji z
burzeniem mostu i tłuczeniem poduszkoczołgów.
W międzyczasie tak zwanym,
bohaterowie przerobili podziemną bazę Terrona na swoją metę. Odkryli, że
zahibernowani ludzie w słojach to superłotry, nad mocami których Terron
eksperymentował i że uda się nawet chłopaków wybudzić ze śpiączki.
Pamiętam też, że na którymś
etapie gry rozwinęliśmy wątek relacji Anny i Ciernia, ale po dwóch latach już
go nie pamiętam, więc pewnie zrobimy z tego powtórkę.
Kurde, brakuje mi jednej sesji. Gdzie się podziała, to ja nie wiem.
I w tym momencie kampania nam
się urwała. Fenran* jeszcze trochę z nami pograł w inne rzeczy (W kampanię o rzymskich legionistach, oraz poprowadził własną autorkę), a potem wyjechał
gdzieś pod Przemyśl (do Wioski Fantasy). Owca zaś wyjechał do Poznania i tyle
go widzieli. Minęły ze dwa lata. Po drodze pograliśmy w różne rzeczy – Rzym,
Formozę, Młothammera, Bestiorzyńców i takie tam.
Teraz postanowiliśmy wrócić.
Ze starej ekipy pozostał tylko
Aghad. Dołączył do niego Elf i rozpisał postać.
Skorpion – chłopak z biednej
dzielnicy (z Southpointu), który od początku przejawiał ciągoty do przemocy
fizycznej. Podczas jednej z interwencji ochroniarskich został dostrzeżony przez
koleżkę organizującego walki. Podczas treningów na zmianę szprycowana go
eksperymentalnymi sterydami zwiększającymi sprawność fizyczną oraz środkami
uniemożliwiającymi wykrycie tych sterydów na testach. Skorpion piął się na
szczyt, by będąc u szczytu sławy wpaść na którymś z testów antydopingowych.
Jego kariera legła w gruzach, a on wrócił do biedy z której wyszedł. Nie na tym
koniec jego nieszczęść. Terron, świadom potencjału tych niezbadanych środków,
postanowił porwać Skorpiona i poddać dokładnemu badaniu.
Skorpion jest doskonałym
wojownikiem – bardzo silny, bardzo szybki, świetnie walczy, na dodatek gdy
napnie mięśnie działają one jak pancerz.
Za nami już pierwsza sesja w
nowym składzie. Dość rzec, że była moc.
* Tu pewnie ktoś spyta – o co
chodzi z tym Fenem? Otóż zasugerował On kiedyś wspólnym kumploszczakom, że
wspomniałem o Nim w jednej z notek nie z sympatii, a po to by zdobyć szczyty
popularności wjeżdżając na nie na plecach Fena, niczym Jezus na osiołku do
Jerozolimy. Bo skoro mam takich kumpli, to jakiż fajny muszę być ja sam, prawda?
Ponieważ za każdym razem jak
wpiszę „Fenran” w notce gdzieś na świecie rodzi się zdrowe dziecko, przywódca
Korei Północnej zażywa środki na uspokojenie, a ja zaliczam miliard odsłon
więcej (to już wiecie o co chodzi z tym spadkiem wydajności netu w ostatnich
dniach), będę o Nim wspominał przy każdej okazji.
Wpisy są dobre. Pomijając fakt, że zaraz zbiera się grupa, która Ci powie, ze źle to robisz, nie rozumiesz, że powinieneś tak i tak...
OdpowiedzUsuńNajważniejsze dla mnie, że jak mam sesję co dwa tygodnie, to pamiętam co było pół roku wcześniej. A bez tego później jak starasz sobie coś przypomnieć, to masz "bo Anna i Cierń coś tam, ale nie pamiętam..."
Inna sprawa. Wpisy botów pojawiają ci się w każdych wpisach czy tylko w starych?
Jeżeli ten drugi przypadek, to możesz włączyć blokowanie wpisów np. po upływie 14 dni od notki.
No nareszcie! Nie ujmując innym notkom, na takie wpisy właśnie czekałem. Wrzucaj APeki, to sam nabiję Ci miliard wejść - nie będziesz potrzebował fejmusów :)
OdpowiedzUsuńBeamhit: MAsz rację, dlatego kilka kampanii spisywałem na bieżąco. Tutaj nie spisywałem, bo sądziłem, że skoro i tak jadę na kampanii splotów z podręcznika, to nie ma co zapomnieć - a jednak dało się :)
OdpowiedzUsuńA te spamboty to i w nowych w starych notkach mi wjeżdżały, chociaż w starych mniej.
Gorath: Do usług, kolejna część już wkróce :)
Fajnie, że jednak żyjesz i pomimo zarzuconej kampanii w Deadlandy coś robicie w tych rpgach jeszcze. Jak kiedyś będziecie jeszcze chcieli pograć z Orgionem to dajcie znać, na siłę jak bohater z gwiazdką u góry nie będę się wpychał :P. Fajnie poczytać drachowe opisy sesji.
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt,
O.
Sądzę, że będziemy jeszcze grać z Orgionem ;)
Usuń