Dzień dobry.
Nie wiem jak Ty, ale ja lubię w RPGu komuś solidnie przyłożyć. Żeby do tego doszło to mogę sobie nawet poodgrywać jakieś rozdarcie na płaszczyźnie emocjonalnej, jeżeli dzięki temu w puli będzie nawalanka. Dlatego znosiłem taki jeden system o krwiopijcach – bo jak się przebrnęło przez ten mrok dla nastolatków, to pod nim była fajna gra o supermocach. Jeden z wampirów mógł trząść miastem (i to było ekstra), inny mógł naginać wolę śmiertelników i knuć diabolicznie (co również było ekstra), a jeszcze inni mogli łamać oponentów jak zapałki (co również było ekstra). Zresztą nie byłem jedyny – jeden z drugim odgrywacze – cierpiętnicy w sytuacji zagrożenia z radością sięgali po kostki i wykazywali ogromną znajomość dyscyplin służących krzywdzeniu innych (oraz zaskakująco niskie pokolenie). Nie mam zatem problemu, żeby przyznać – tak lubię walkę w RPG. I większość znanych mi graczy lubi. Nie każdy się przyznaje.
I tak, jest grupa ludzi, która nie lubi walki w RPG. Jednak niezbyt liczna, jak zaobserwowałem, ale istnieje.
I tak, jest grupa ludzi, która nie lubi walki w RPG. Jednak niezbyt liczna, jak zaobserwowałem, ale istnieje.
Ale, ale – zrobienie fajnej walki to nie takie znowu hop – siup. Zaufaj mi – spartoliłem ich już tak wiele, że wiem co może nie wyjść. Popsułem nawet takie rzeczy, których wydawało się, że popsuć nie można. A jednak! Jednakże człowiek uczy się na błędach, a skoro popełniłem ich niemało, to i niejedną lekcję ze swych pomyłek wyniosłem. Dlatego pozwolę sobie podpowiedzieć nieco odnośnie rozwiązań.

Uprzedzam też, że wpis raczej kieruję do młodych, bo wierzę, że starzy wyjadacze o prowadzeniu fajnych starć wiedzą bardzo wiele i wypracowali już sobie własne rozwiązania.
To jak? Kontynuujemy?