czwartek, 26 września 2013

30-dniowe wyzwanie WFRP. Sześciopak pierwszy!

Cześć.


Tak mi się złożyło w tym roku, że wyrwałem się na urlop poza własne 4 ściany i przez to przeoczyłem taką zacną inicjatywę, jaką jest 30 dni z Warhammerem. Przeglądając po powrocie co też się wydarzyło na blogach stwierdziłem, że kapitalnie czyta się wspomnienia innych blogerów. Dlatego też zbiorczo odpowiem na te 30 pytań – bo to fajna zabawa i możemy sobie powspominać jak te stare dziody. Ale, że zbyt późno dorwałem się do kompa, to zamiast trzydziestu pojedynczych odpowiedzi zamieszczę pięć sześciopaków. W ten sposób zdążę do końca miesiaca, a sześciopak to takie miłe określenie.
Gotowi?

1. Jak zacząłem grać w Warhammera?

Byłem wtedy w szóstej, może siódmej klasie podstawówki. Czyli rok bodaj 94 albo 95. Przez lata myślałem, że 94 ale jak ostatnio liczę to sam pewny nie jestem. Lopezik – kumpel z klasy zbierał ekipę, bo sam znał kogoś, kto miał ksero podręcznika i dzięki temu sam stał się posiadaczem ksera tegoż ksera. Po szybkim teście wiedzy o fantastyce (podczas której dowiedziałem się, że orki to nie rasa, a mutanci) zostałem zaproszony na sesję. Tam stworzyłem moją pierwszą postać – Aldir (imię kradzione z Mieczy Valdgira na c64) – człowiek ochroniarz. 
Pamiętam, że pierwsza sesja to było niesamowite przeżycie. Przez kilka dni nie mogłem myśleć o niczym innym. Do teraz mam tak po udanej sesji.
Swoją drogą zabawne – grałem z częścią z tych ludzi (Z Macem i Gutoldem) przez jakieś 13 lat. To się nazywa trwała ekipa.

2. Ulubiona grywalna rasa.

Ludzie. Lubię grać ludźmi.


3. Ulubiona profesja.

Zawsze bardzo lubiłem szpiega – fajne rozwinięcia, ogrom umiejętności. Fajne jest to, że szpieg mógł sobie poradzić w większości sytuacji, ale nie był takim megazordem jak zabójca, rycerz zakonny, szampierz czy zabójca gigantów.
Albo inaczej -  był mistrzem wielu akcji niebojowych, ale jak dochodziło do zadymy, to też potrafił przyłożyć. Szkoda, że tylko raz udało mi się do szpiega dobrnąć.
A z profesji podstawowych najbardziej lubiłem łowcę nagród. Fajne rzeczy robił, fajne miał umiejętności i rozwinięcia. Razem z najemnikiem byli chyba najczęstszymi wyborami w drużynach, które prowadziłem.


4. Ulubiony kraj w Starym Świecie.



To ja wydeptałem szlak między Nuln a Altdorfem. Imperium, a konkretnie Reikland to najczęściej były miejsca moich sesji. Unikałem za to Arabii, Kitajów Lustrii i tym podobnych – nie miały dla mnie tyle fajności co Stary Świat.

I jeszcze coś – niesamowicie podoba mi się Imperialna moda, której moi gracze nie cierpią. Berety, rajtuzy z jedną nogawką obcisłą, drugą zaś bufiastą, rozcinane rękawy… sami rozumiecie.  


Jasne – było się w Kislevie, Bretonii, Tilei, czy Księstwach Granicznych, ale… no jak nazwy nie są po niemiecku, to ja nie czuję Warhammera.



5. Ulubiony zestaw kości.


Wszystko mi jedno. Kość to kość.

2 komentarze: