Cześć.
30 dni z młothammerem trwa. Poniżej trzeci sześciopak odpowiedzi na jakże istotne pytania trapiące współczesne społeczeństwo.
13. Ulubiony typ labiryntu lub lokacji.
W zasadzie każdy loch stanowiący
spójną całość. Żadnych randomowych pokoi.
I żeby miał swoją historię, którą
odkrywa się zwiedzając. Jak np. w Kontrakcie Oldenhallera - gdzie odkrywasz
historię zdrady Hundyermanów i Schatzenhaimerów, oraz walki Valantinów z
kultystami. Albo jak zamek Witthenstein, gdzie poznajesz historię szaleństwa,
zepsucia i obłędu odciskających coraz mocniej swe piętno na tym szlachetnym
wszak rodzie.
I żeby można było gadać z NPCami,
a nie tylko ich bić.
Jeśli te warunki zostaną
spełnione, to już jest nieźle.
14. Ulubiona pułapka, zagadka.
Nie mam.
15. Ulubiony Bohater Niezależny.
Morgan Bernhardt. Główny bohater
gier na PC Shadow of the Horned Rat i Dark Omen. Koleżka, który parokrotnie
pojawiał się na moich sesjach. Twardy, sarkastyczny, pozbawiony złudzeń
najemnik. W głębi duszy jednak idealista i błędny rycerz. Facet sypiący
świetnymi tekstami. Warhammerowe skrzyżowanie Eastwooda z Trylogii Dolarowej z Bogartem w Casablance.
Kapitalna postać.
16. Ulubiona istota humanoidalna.
Ikoną Warhammera są dla mnie
Skaveni. Byli, są i będą. I mutanci. Tak, to moje dwa ulubione humanoidalne
stwory. I Zwierzoludzie! To trzy ulubione stwory – Skaveni, mutanci i
zwierzoludzie. I jeszcze niemalże fanatczynie oddane jedzeniu ogry. To cztery…
Nie! Wśród moich ulubionych
humanoidalnych stworów… wśród tych stworów, są takie gatunki jak Skaveni,
Mutanci…
Zaraz, może zacznę jeszcze raz…
17. Ulubione zwierzę lub potwór.
Minotaur to jeszcze humanoid, czy
już potwór?
W zasadzie Minotaury polubiłem
dopiero w II edycji, kiedy okazało się że mają więcej głębi. Że poza tym
wiecznym głodem krwi i furią jest w nich jakaś świadomość i inteligencja.
Jakieś takie dostojeństwo i godność. Oczywiście w chwilach spokoju, bo potem wewnętrzna
bestia urywa się z łańcucha, kończą się słowa, a zaczynają działania.
18. Ulubiony ożywieniec.
Był li w kinematografii lepszy krwiopijca? |
Kurcze – trudne pytanie. Bo
wiecie – trochę się zmieniało między edycjami. Gdzie pierwszoedycyjnym
wampirom
do tych z drugiej edycji? Co znaczy
ulubiony? Ja na ten przykład lubię zombie, ale za wiele z nimi na sesji nie
zrobię – festiwal turlania bez sensu (bo i tak nie trafią). W filmach i grach
są klawe, ale na sesji młota już nie.
Jako MG najbardziej lubię
wampiry, ale bez tej całej drugoedycyjnej otoczki z podziałem na von
Carsteinów, Krwawe Smoki, Nekrarchów, Lamie i Strzygonie.
Ja lubię wampira
pierwszoedycyjnego – czyli silnego, tajemniczego i niesamowicie inteligentnego
przeciwnika. Idealnego masterminda diabolicznego spisku, ale nie uwikłanego w
jakiś tam globalny konflikt. Taki wampir może walczyć magią, mieczem i
sztyletem. Potrafi być lisem, lwem i nieśmiertelnym lisem z armią ożywionych
lwów na jego usługach (że tak pojadę Machiavellim).
Krwiopijca może też być postacią
tragiczną, może być na swój sposób honorowy. Ogólnie może być bardzo
skomplikowany.
Jak zepsuć fajność wampira? Moim
zdaniem należy uwiązać go w jakiś gruby metaplot dziejący się ponad głowami
bohaterów. Jak w takim jednym RPG o wampirach, czy jak w drugiej edycji
młothammera (do pewnego stopnia, bo dalej istnieją wampiry „niezrzeszone”).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz